We wtorek Amerykanie po raz kolejny wybiorą swoich przedstawicieli. Co warto wiedzieć o tych wyborach? Ich stawka jest wyjątkowo wysoka. Zwycięstwo Republikanów praktycznie odbierze ekipie Bidena szanse na realizację jego programu wyborczego.
W USA wybory odbywają się co dwa lata. Te, które przypadają na połowę kadencji prezydenta – tak jak jutrzejsze – są nazywane midterms. Zwykle większe emocje budzą wybory, w których wybierany jest także nowy prezydent, ale eksperci podkreślają, że midterms są niewiele mniej ważne. Stawka w nich jest wyjątkowo wysoka, bo jeśli zwyciężą Republikanie, to praktycznie odbierze to Bidenowi szanse na realizację jego programu wyborczego.
Jutro Amerykanów czeka cały szereg ważnych decyzji. Wybiorą na przykład, kto zasiądzie w kolejnej Izbie Reprezentantów. Niższa izba Kongresu liczy 435 miejsc, a kongresmani są wybierani na dwuletnie kadencje. Liczba reprezentantów danego stanu zależy od jego populacji – mieszkańcy Wyoming czy Vermontu wybiorą tylko jednego, ale już na przykład mieszkańcy Kalifornii wybiorą aż 53.
Populacja danego stanu, a tym samym liczba jego reprezentantów, jest ustalana podczas odbywającego się co dziesięć lat spisu powszechnego. Ostatni miał miejsce w 2020 roku, a obecne wybory są pierwszymi po ogłoszeniu jego wyników. Z tego powodu liczba reprezentantów różni się od poprzednich wyborów. Siedem stanów straciło po jednym stołku – w tym gronie, po raz pierwszy, znalazła się też lewicowa Kalifornia. Pięć stanów za to zyskało po jednym nowym miejscu, a Teksas zyskał aż dwa. Po każdym spisie powszechnym ustalane są także nowe granice okręgów wyborczych, a obie partie przy okazji oskarżają się o tzw. gerrymandering – ustalanie ich w sposób, który służy danej partii.
Jutro odbędą się także wybory do Senatu. Każdy z pięćdziesięciu stanów ma dwóch senatorów, ale Amerykanie wybiorą jutro tylko 35. Senatorzy są wybierani na sześcioletnie kadencję, ale są podzieleni na trzy klasy. W tym roku do wyborów stanie 34 senatorów z klasy 3, czyli tych, których wybrano w 2016 roku. W stanie Oklahoma odbędą się również wybory specjalne senatora klasy 2, gdyż zajmujący to stanowisko Republikanin Jim Inhofe, którego kadencja kończy się w 2027 roku, przechodzi na emeryturę.
Niecodzienna sytuacja ma też miejsce w Kalifornii. Tam wyborcy wybiorą aż dwóch kandydatów na jeden stołek. Jeden z nich będzie służył do końca kadencji Kamali Harris, która odeszła z Senatu aby zostać wiceprezydent, a drugi odbędzie już normalną kadencję. Sondaże wskazują, że w obu wypadkach wygra ten sam kandydat, Demokrata Alex Padilla.
Oprócz wyborów federalnych odbędą się także wybory stanowe. Największe emocje budzą tutaj oczywiście wybory gubernatorów. Większość z nich jest wybierana na czteroletnie kadencje, a jutro swoich nowych przywódców wybiorą mieszkańcy aż 36 stanów i trzech terytoriów. W trzydziestu trzech stanach, trzech terytoriach i w Dystrykcie Kolumbia wybiorą też prokuratorów generalnych, a w 27 stanach sekretarzy stanu. W większości stanów odbędą się również wybory władz ustawodawczych – wyjątkiem są tylko Luizjana, New Jersey, Wirginia i Missisippi, które organizują te wybory w latach nieparzystych. Przy okazji tych wyborów w wielu miejscach zostaną też zorganizowane wybory lokalne – burmistrzów, radnych, władz okręgów szkolnych itp.
Godziny zamknięcia lokali wyborczych różnią się w zależności od stanu, ale w większości nastąpi to między 6 i 8 wieczór czasu lokalnego. Na razie nie wiadomo jednak, kiedy dowiemy się, kto wygrał. Po ostatnich wyborach wyniki ogłoszono dopiero po kilku dniach. Zdaniem ekspertów w tym roku nie potrwa to aż tak długo, ale z racji tego, że każdy stan ma własne procedury, a o zwycięstwie może zdecydować pojedynczy stołek w Kongresie, także teraz raczej nie poznamy wyników w dniu wyborów.