Córka Aleksandra Dugina zginęła po "cichym przyzwoleniu" Władimira Putina? Wskazuje na to historyk Jurij Flesztyński. W rozmowie z brytyjskim dziennikiem "Sun", stwierdził również, że "nie ma szans", aby zrobili to Ukraińcy. Według niego, sprawa wiedzie do byłego zatrudnienia ojca Dugina - rosyjskiego wywiadu.
Jego zdaniem, GRU ma "poważne ideologiczne nieporozumienia" z Duginem, który jest "zbyt ekstremalny nawet dla Rosji".
"Pozoruje, że jest przywódcą, wierzy w swoje znaczenie. Być może dążył do wyższej pozycji, a niektórzy ludzie nie chcieli, by ją otrzymał. Dugin jest bardzo kontrowersyjną osobą z wieloma wrogami. Niektórzy ludzie mogli postrzegać go jako rywala, który dążył do wyższej pozycji"
- mówi mieszkający w USA Felsztyński w rozmowie z "Sun".
Dugin, główny ideolog rosyjskiego neoimperializmu, uniknął śmierci, gdyż w ostatniej chwili zmienił plany i nie jechał samochodem, w którym została podłożona bomba. W zamachu zginęła jego córka. O przeprowadzenie ataku, do którego doszło w sobotę wieczorem, władze Rosji niemal natychmiast oskarżyły Ukrainę.
Felsztyński uważa, że "nie ma szans", by atak przeprowadzili Ukraińcy, wykluczył też możliwość, by było to dzieło jakiejś opozycyjnej grupy w Rosji. Jego zdaniem zamach nosi ślady GRU. Przypomniał, że ojciec Dugina też był agentem wywiadu wojskowego. Wyjaśnił, że rosyjską tradycją szpiegowską jest, aby uderzenie zostało przeprowadzone przez organizację mającą powiązania z ofiarą. Porównał sposób ich działania do mafii.
"Tak, sposób, w jaki władza jest teraz budowana w Rosji, jest bardzo podobny do mafii. W Rosji krajem kierują ludzie z aparatu bezpieczeństwa państwowego i kierują nim jak organizacją w stylu mafijnym"
- ocenił.
Jego zdaniem, atak miał prawdopodobnie przyzwolenie od samego Putina, ale nie zostało to wyrażone wprost.
"Musimy zrozumieć, że kiedy udzielane jest pozwolenie, jest to ciche pozwolenie. Powiedziałby "czuję się niekomfortowo z tym, co ta osoba powiedziała, myślę, że lepiej omówimy, jak wyeliminować jej wpływ". To nie jest tak, że powiedziałby "zabij go". Tak się nie robi"
- wyjaśnił Felsztyński.