Po rozpętaniu histerii pod szyldem "Black Lives Matter" sytuacja w wielu miejscach Ameryki staje się coraz bardziej uciążliwa dla zwykłych mieszkańców. Rozzuchwaleni biernością policji bandyci atakują brutalnie w biały dzień. Wczoraj po południu w Nowym Jorku, dwóch czarnoskórych przestępców napadło i pobiło syna polskich emigrantów. - Mieszkamy w Nowym Jorku 30 lat. Nasza dzielnica nie jest bogata, ale zawsze była bardzo bezpieczna. Obecnie, ze względu na bezkarność, przestępczość drastycznie wzrosła - powiedział w rozmowie z Niezalezna.pl ojciec pobitego 30-latka
Po śmierci 46-letniego mieszkańca Minneapolis George'a Floyda podczas zatrzymania policyjnego, w USA dochodziło do wielu demonstracji, przeradzających się w zamieszki. Wobec bierności policji, grupy identyfikowane, jako Antifa plądrowały sklepy i niszczyły samochody.
W związku z nasilającymi się ulicznymi zadymami i brakiem zdecydowanej reakcji lokalnych władz, prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump ogłosił, że chce pozbawić niektóre miasta, w tym Nowy Jork, funduszy federalnych. Według niego panuje tam anarchia i istnieją "strefy bezprawia”.
Mimo ostrzeżeń Trumpa, sytuacja w Nowym Jorku i wielu innych stanach USA stale się pogarsza.
Wczoraj ok. godziny 16, w Nowym Jorku doszło do brutalnej napaści na 30-letniego syna polskich emigrantów Dawida Madeja. Kiedy mężczyzna wracał do domu ze sklepu, tuż przed wejściem do budynku zaatakowało go dwóch czarnoskórych bandytów.
Podchodząc od tyłu, uderzyli 30-latka w głowę, co sprawiło, że ofiara straciła przytomność. Kiedy zaalarmowani szamotaniną mieszkańcy wybiegli z budynku, zobaczyli jak napastnicy zabierają nieprzytomnemu 30-latkowi portfel i siatkę z zakupami, a następnie uciekają.
Zawiadomiono policję i wezwano ambulans, który odwiózł Dawida Madeja do szpitala. Lekarze założyli mężczyźnie 10 szwów powyżej lewego oka. Zdiagnozowano u niego także wstrząs mózgu i pęknięcie kości policzkowej.
Zajście zostało zarejestrowane przez pobliskie kamery, a policja prowadzi dochodzenie w tej sprawie.
- Mieszkamy w Nowym Jorku 30 lat. Nasza dzielnica nie jest bogata, ale zawsze była bardzo bezpieczna. Obecnie, ze względu na bezkarność przestępczość drastycznie wzrosła
- powiedział w rozmowie z Niezalezna.pl ojciec pobitego 30-latka Jack Madej.