Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Świat

Prof. Grosse: żądania terytorialne Moskwy mogą poważnie ograniczyć zdolności obronne Ukrainy

Trudno orzec, co z tego wszystkiego wyniknie i czy to rzeczywiście złoży się w jedną spójną całość, która w dodatku będzie stabilna z geopolitycznego punktu widzenia - powiedział w rozmowie portalem Niezależna.pl politolog, specjalizujący się w problematyce międzynarodowej, prof. Tomasz Grzegorz Grosse, komentując rezultaty rozmów zmierzających do zakończenia rosyjskiej agresji na Ukrainie.

Pokojowa ofensywa Trumpa

W piątek 15 sierpnia w Anchorage na Alasce odbyły się 3-godzinne rozmowy Donalda Trumpa i Władimira  Putina na temat zakończenia wojny na Ukrainie. Mimo, że nie doszło do przełomu, określone one zostały jako „konstruktywne”. Trump zapowiedział wówczas dalsze negocjacje w tej sprawie, w tym także z Wołodymyrem Zełenskim. Do spotkania Trumpa z prezydentem Ukrainy doszło w Waszyngtonie trzy dni później w poniedziałek 18 sierpnia. Do rozmów w Białym Domu, podczas których omawiano możliwe warunki pokoju z Rosją i gwarancje dla Ukrainy dołączyli liderzy tzw. „koalicji chętnych”.

Prezydent Zełenski uznał rozmowy za pozytywne i wyraził chęć wzięcia udziału w trójstronnym spotkaniu z Putinem z udziałem prezydenta Stanów Zjednoczonych. Podczas rozmów w Waszyngtonie nie doszło jednak do podjęcia konkretnych decyzji. Należy dodać, że podczas spotkania "koalicji chętnych" Polska nie była reprezentowana.

Wiele znaków zapytania 

W rozmowie z portalem Niezależna.pl prof. Grosse przyznał, że “negocjacje są dalekie od zakończenia stabilnym porozumieniem, na które zgodziłyby się wszystkie strony”. 

- Po pierwsze dlatego, że istnieje poważna rozbieżność, jeśli chodzi o tak zwane koncesje terytorialne po stronie Ukrainy (czyli wymianę terytoriów pomiędzy obiema stronami), bo żądania Moskwy są nie tylko odrzucane, ale trudne do przyjęcia przez Kijów. To mogłoby poważnie ograniczyć zdolności obronne Ukrainy w przypadku ponownego ataku ze strony Moskwy. Kolejna kontrowersja dotyczy tak zwanych gwarancji bezpieczeństwa, które są bardzo mgliste, jeśli chodzi o Stany Zjednoczone, a poza tym ze względu na obecność wojsk natowskich na Ukrainie, w dużym stopniu też odrzucane przez Putina.  A bez takiej obecności trudno sobie wyobrazić skuteczne gwarancje bezpieczeństwa. Chyba, że mówimy o gwarancjach papierowych, które już zresztą raz Ukraina dostała godząc się na oddanie broni nuklearnej. One okazały się kompletnie niewystarczające. I o takich gwarancjach Kijów nie chce, póki co słyszeć. Jesteśmy więc daleko od zakończenia wojny i ustabilizowania tego konfliktu 

- tłumaczył politolog. 

Klimat się poprawił 

Dopytywany, czy wobec zadowolenia, jakie z deklaracji o gwarancjach dla Ukrainy wyraził prezydent Zełenski można się spodziewać jakiegoś istotnego postępu na kolejnym etapie negocjacji pokojowych, prof. Grosse przyznał, że trudno na tym etapie wyrokować. - To dopiero zobaczymy. To, że atmosfera jest lepsza i amerykański prezydent w porównaniu do tego fatalnego spotkania w Gabinecie Owalnym, bodajże w lutym tego roku lepiej traktował prezydenta Zełenskiego wskazuje, że na pewno klimat się poprawił. Ale drugą rzeczą jest to, czy te obietnice, które obecnie składa prezydent Trump, będą satysfakcjonujące dla Kijowa i dla państw europejskich - wyjaśnił. 

- I wreszcie nawet kiedy one się pojawią w takich konkretach, które rzeczywiście mogą mieć znaczenie, czy one zostaną zaaprobowane przez Putina. Tutaj jest bardzo wiele znaków zapytania i póki co nie mamy - poza pewnym entuzjazmem - konkretów, które mogłyby nas przekonać, że rzeczywiście idziemy w dobrym kierunku  

- podkreślił. 

Prof. Grosse zastrzegł, że “trudno orzec, co z tego wszystkiego wyniknie i czy to rzeczywiście złoży się w jedną spójną całość, która w dodatku będzie stabilna z geopolitycznego punktu widzenia”. Jak ocenił, “prezydentowi Trumpowi chodzi o to, żeby za wszelką cenę, jak najszybciej osiągnąć jakiekolwiek porozumienie, jeśli chodzi o wojnę na Ukrainie”. Zwrócił w tym kontekście uwagę na niepewność, co do “trwałości i stabilności przyszłych ustaleń pokojowych”. 


Szczyt na Alasce i w Waszyngtonie

Spotkanie prezydenta USA Donalda Trumpa z prezydentem Rosji Władimirem Putinem odbyło się 15 sierpnia 2025 roku w Anchorage na Alasce. Było to pierwsze takie spotkanie od 2019 roku, skoncentrowane na negocjacjach dotyczących zakończenia wojny na Ukrainie. Rozmowy trwały około trzech godzin w bazie lotniczej Elmendorf-Richardson, w formacie „trzech na trzech” (z udziałem m.in. sekretarza stanu USA Marco Rubio i rosyjskiego ministra spraw zagranicznych Siergieja Ławrowa). Nie przyniosły one konkretnego porozumienia ani przełomu w kwestii zawieszenia broni. Trump i Putin określili rozmowy jako „konstruktywne”, jednak nie ujawniono szczegółów uzgodnień. Trump zapowiedział dalsze rozmowy, w tym z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim, a Putin wyraził nadzieję na odnowienie więzi biznesowych z USA. Spotkanie wzbudziło kontrowersje, a część komentatorów uznała je za dyplomatyczny sukces Putina, wskazując na brak wymiernych efektów dla Ukrainy.

W poniedziałek, 18 sierpnia 2025 roku, w Białym Domu odbyło się spotkanie Donalda Trumpa z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim oraz liderami europejskimi, w tym przedstawicielami „koalicji chętnych” (grupy 31 krajów wspierających Ukrainę). Rozmowy dotyczyły negocjacji pokojowych z Rosją i gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy. Zełenski określił spotkanie jako najlepsze w historii swoich kontaktów z Trumpem, a atmosfera była zaskakująco pozytywna. Omówiono m.in. propozycję trójstronnego spotkania z udziałem Putina, choć nie ustalono jego daty. Trump zaproponował rozmowy w tej formule na 22 sierpnia, co poparł Zełenski, podkreślając konieczność udziału Ukrainy w decyzjach dotyczących jej terytorium. Rozmowy nie przynioszyły jednak rozstrzygających decyzji w kluczowych kwestiach. Europejscy liderzy, w tym prezydent Finlandii Alexander Stubb, wskazali na trzy rezultaty: prace nad gwarancjami bezpieczeństwa dla Ukrainy, propozycję dwustronnego spotkania Zełenski-Putin oraz potencjalne trójstronne rozmowy. Polska nie była reprezentowana na spotkaniu, co tłumaczono decyzjami rządu Donalda Tuska i aktywnością ministra Radosława Sikorskiego w formacie „koalicji chętnych”.

Źródło: niezalezna.pl