Dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung" domaga się zmiany niemieckich regulacji azylowych. Według gazety, ich obecny kształt raczej generuje problemy, zamiast je rozwiązywać. Taka opinia to konsekwencja głośnego incydentu z udziałem migrantów w Bawarii. - Migranci przyjmowani z otwartymi ramionami okazują się być drobnymi lub poważnymi kryminalistami. To ostatnia rzecz, do której dąży prawo azylowe - pisze w "FAZ" Jasper von Altenbockum.
- Deportacja osób ubiegających się o azyl, które popełniły przestępstwo, napotyka przeszkody. Przeszkód tych nie da się usunąć ustawami. To ustawy zatem są przeszkodą
- dodaje von Altenbockum, szef działu krajowego gazety.
Von Altenbockum odnosi się w ten sposób do wydarzeń z minionej soboty w bawarskim miasteczku Amberg, gdzie czterech pijanych migrantów kolejno zaatakowało i pobiło 12 przypadkowych osób. Jedna z nich z obrażeniami głowy trafiła do szpitala. Napastnicy pochodzący z Afganistanu i Iranu zostali ujęci przez policję.
Incydent wywołał kolejną burzliwą debatę w RFN na temat polityki migracyjnej. Szef niemieckiego MSW Horst Seehofer zapowiedział zmianę przepisów, która umożliwi szybszą deportację osób ubiegających się o azyl, które popełniły przestępstwo. Dla niektórych mieszkańców Amberg te obietnice, to jednak za mało. Na ulicach 42-tysięcznego miasteczka pojawiły się "patrole obywatelskie", złożone ze zwolenników neonazistowskiej partii NPD.
- Do regularnie powtarzanych odpowiedzi, jakie słyszymy w takich sytuacjach, należy postulat ułatwienia deportacji migrantów-przestępców
- przypomina dziennikarz konserwatywnego dziennika.
- Od dawna wiadomo jednak, że jedną z głównych przeszkód jest to, że niejeden migrant przybywa do Niemiec bez dokumentów. I to nie z powodu trudnej sytuacji. Wiedzą oni doskonale, że po odrzuceniu wniosku azylowego, bez dokumentów znacznie trudniej ich deportować do ojczyzny, czy do innego kraju, gdzie są bezpieczni
- wyjaśnia publicysta.
Zdaniem von Altenbockuma - wbrew temu co mówią niektórzy politycy i aktywiści organizacji humanitarnych - nie są to jednostkowe przypadki, lecz masowe zjawisko.
- Fanatyczni obrońcy prawa do azylu nie chcą słyszeć, że gotowość do przyjmowania (migrantów) będzie drastycznie spadać, jeśli obecny stan rzeczy będzie akceptowany albo usprawiedliwiany
- wskazuje "FAZ".
- To staje się absurdalne, że państwo niemieckie przygląda się, jak obcokrajowcy grają mu na nosie ukrywając swoje pochodzenie i tożsamość
- podsumowuje publicysta.
Według danych Federalnego Urzędu ds. Migracji i Uchodźców (BAMF) z listopada ubiegłego roku 58 proc. migrantów trafiających do RFN nie ma dokumentów tożsamości.