Słowa amerykańskiego ministra energetyki Ricka Perry'ego z pewnością wywołają niemałe zamieszanie na Kremlu. Polityk podczas wizyty w Budapeszcie zaapelował do Węgier i ich sąsiadów o rezygnację z rosyjskich gazociągów, które zdaniem Waszyngtonu służą Moskwie do umocnienia wpływów w Europie Środkowej i Wschodniej.
Jak zaznaczył, dywersyfikacja źródeł energetycznych jest dla regionu sprawą kluczową. Wskazał przy okazji, że Rosja wykorzystywała w przeszłości swoje surowce jako broń i robi to nadal.
- Rosja wykorzystuje projekt Nord Stream 2 i wielonitkowy Turecki Potok do próby umocnienia swej kontroli nad bezpieczeństwem i stabilnością Europy Środkowej i Wschodniej. Stany Zjednoczone zdecydowanie się sprzeciwiają tym projektom i apelujemy do Węgier oraz ich sąsiadów, by wraz z nami je odrzucili – oznajmił Perry na wspólnej konferencji prasowej w szefem węgierskiej dyplomacji Peterem Szijjarto.
Z kolei szef węgierskiego MSZ przyznał, że rząd węgierski chciałby kupować gaz z Chorwacji, która buduje terminal gazu skroplonego, oraz z Rumunii, która ma złoża na Morzu Czarnym. Kupowanie gazu z tego pierwszego źródła byłoby obecnie bardzo drogie, jeśli zaś chodzi o rumuńskie złoża, to zakup zależy od firmy amerykańskiej i firmy austriackiej, dlatego też w obu sprawach Węgry liczą – jak powiedział – na pomoc USA.
Zapotrzebowanie Węgier na gaz wynosi około 9 mld metrów sześciennych rocznie, z czego 7,5 mld m sześc. jest importowane, głównie z Rosji.