Trener kadry sztangistów Mirosław Choroś w 2018 roku doprowadził Arkadiusza Michalskiego do medali Mistrzostw Europy i Mistrzostw Świata. Mimo tego, wciąż pracuje na... umowę zlecenie. Taka jest obecnie sytuacja w Polskim Związku Podnoszenia Ciężarów. Zobacz, jak tłumaczy się prezes PZPC.
Szkoleniowiec za swoją pracę otrzymuje wynagrodzenie tylko wtedy, gdy przebywa wraz z kadrą na zgrupowaniu.
"PZPC jest chyba jedynym związkiem sportowym w dyscyplinie olimpijskiej, gdzie taka sytuacja ma miejsce. Także trener kadry kobiet nie ma stałego kontraktu. Rozmawiałem o tym z prezesem Mariuszem Jędrą, ale odpowiedź jest zawsze jedna - nie mamy środków. Trudno to zrozumieć, tym bardziej że w tym roku zarówno mistrzostwa Europy, jak i świata będą kwalifikacjami olimpijskimi. A te są teraz imienne, zatem każdy zawodnik walczy na pomoście dla siebie, a nie dla narodowej federacji. Jeżeli w 2019 roku nie zdobędzie odpowiedniej liczby punktów, to straci szanse, aby wystąpić w igrzyskach w Tokio w 2020 r. A takiej sytuacji, aby nas tam zabrakło, sobie nie wyobrażam. Mogę mieć tylko nadzieję, że w końcu finanse PZPC jednak się poprawią..."
- mówi Choroś.
Prezes Mariusz Jędra potwierdza, że trener kadry nie ma aktualnie podpisanego stałego kontraktu.
"Taka sama sytuacja miała także miejsce, gdy kadrę prowadził poprzedni szkoleniowiec Robert Dołęga. Dzisiaj trener Choroś ma najwyższą stawkę dzienną, zgodną z wytycznymi resortu - 250 złotych za dobę pobytu na zgrupowaniu. Do tego dochodzą inne świadczenia, m.in. wyżywienie i sprzęt. Związku, gdy objąłem funkcję prezesa, nie było stać na inną formą zatrudnienia szkoleniowców, zresztą uważam, że taka się sprawdziła. Teraz nasza sytuacja jest lepsza, mamy ze strony resortu w pełni zagwarantowane środki na przygotowania do sezonu. Po jego zakończeniu, w zależności od wyników, będziemy podejmowali dalsze decyzje dotyczące kadry trenerskiej"
- przekazał swoje stanowisko szef PZPC.
Jak widać, możliwe, że potrzeba jeszcze większych sukcesów, by móc zapracować na etat...