Prezes Polskiego Związku Narciarskiego Apoloniusz Tajner twierdzi, że wpływ na dzisiejsze słabe wyniki Polaków w konkursie Pucharu Świata miała presja, jaką biało-czerwoni odczuwają na skoczni w Zakopanem.
Do Zakopanego Polacy przyjechali jako liderzy Pucharu Narodów. Natomiast w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata drugi był Kamil Stoch, trzeci Piotr Żyła, a czwarty Dawid Kubacki. Oczekiwania kibiców były więc ogromne, wyniki jednak rozczarowały.
We wczorajszym konkursie drużynowym biało-czerwoni zajęli trzecie miejsce, za Niemcami i Austrią. Podopieczni trenera Stefana Horngachera zaprezentowali się wyraźnie słabiej od tych ekip, a miejsce na podium zawdzięczają dyskwalifikacji za nieprzepisowy strój Norwega Johanna Andre Forfanga oraz świetnej postawie Kubackiego w drugim skoku, kiedy wynikiem 143,5 m ustanowił rekord Wielkiej Krokwi.
Dziś było jeszcze słabiej. Stoch nie zdołał nawet awansować do finałowej serii i został sklasyfikowany na 36. miejscu. Najlepszym z Polaków okazał się Kubacki - 12. pozycja. Stefan Hula był 17., Piotr Żyła 19., Jakub Wolny 22., Paweł Wąsek 27., a Maciej Kot 30.
"W Zakopanem zainteresowanie kibiców jest tak duże, że wywołuje ono u naszych zawodników dodatkową presję. Mogło się wydawać, że sobie spokojnie poradzą, że są wyluzowani, jednak obserwuję, że oni czują presję. Wiadomo, że chcieliby się tutaj zaprezentować jak najlepiej, a to powoduje pewne usztywnienie"
- podsumował prezes Tajner.