W pierwszych pojedynkach turniejowych obie drużyny poniosły porażki. Belgowie ulegli Fenerbahce HDI 2:3, zaś Skra 0:3 Grupie Azoty.
Trener bełchatowian Michał Mieszko Gogol postanowił dokonać sporych zmian, w porównaniu do pojedynku wtorkowego, w wyjściowym zestawieniu swojego zespołu. Nie było w nim Mateusza Bieńka, Bartosza Filipiaka, Milana Katica.
Kontynuujemy bardzo dobrą grę, co pozwoliło nam na kolejne wysokie zwycięstwo - po wygranej 25:17 jest już 2:0 dla #TeamSkra! 💪🐝🔥#PGE #BELAAL #CLVolleyM #BeeWinner pic.twitter.com/erQOSuC5Sf
— PGE Skra Bełchatów (@_SkraBelchatow_) December 9, 2020
Polski zespół dobrze "wszedł w mecz". W inauguracyjnym secie prowadził 17:9, 24:15. Co prawda nie wykorzystał pierwszej piłki setowej, ale w kolejnej akcji dobrym atakiem ze środka popisał się Karol Kłos.
Na początku drugiego seta wydawało się, że Lindemans będzie w stanie nawiązać walkę z rywalem. Było 6:6, ale szybko Skra wypracowała sobie przewagę kilku punktów. Pewnie wygrały tę odsłonę, jak i następną.
Takie mecze też są potrzebne. Cieszymy się, że nie straciliśmy dużo sił. To jest turniej, w których sporo ich się traci, a jutro czeka nas ważny pojedynek
- powiedział Kłos.
Środkowy drużyny z Bełchatowa dodał, że on i koledzy nie będą z niecierpliwością czekali na wynik drugiego środowego meczu. Będą go oglądać, ale jego zdaniem - w kontekście miejsca w końcowej tabeli turnieju – muszą liczyć na siebie.