Michał Kubiak podkreślił, że polscy siatkarze najważniejsze mecze mistrzostw Europy mają jeszcze przed sobą i przyznał, że faza grupowa pozwoliła im już osiągnąć zrozumienie na boisku. Kapitan reprezentacji tonował hurraoptymizm: "Trzeba pamiętać, skąd się tutaj wzięliśmy. Doszliśmy tutaj ciężką pracą. Poza tym jeszcze nic tutaj nie osiągnęliśmy"
Polacy w pierwszej fazie czempionatu stracili tylko seta. Oddali go Estończykom, a potem pokonali gładko po 3:0 Holendrów, Czechów, Czarnogórców i Ukraińców.
Mieliśmy wystarczająco dużo czasu, żeby doszlifować formę. Te pięć spotkań w zupełności wystarczyło, byśmy wskoczyli na wysoki poziom zrozumienia. Każdy, kto pojawiał się na boisku, grał dobrze indywidualnie i tak samo spisywaliśmy się jako zespół
- ocenił Kubiak. Przyznał, że wyniki zanotowane w grupie D nastrajają bardzo pozytywnie, ale jednocześnie tonował hurraoptymizm.
Z faktami nie ma co dyskutować. Cieszmy się, że jest jak jest, ale nie zapominajmy, że jeszcze nic nie wygraliśmy. Na razie jesteśmy w 1/8 finału. Ten etap trzeba przejść, żeby się znaleźć w ćwierćfinale, a następnie w półfinale. Chcemy zagrać dobre zawody. Jak zagramy na swoim poziomie, to nie powinno być źle.
W pojedynku o awans do "ósemki" mistrzowie świata zagrają w sobotę w Apeldoorn z Hiszpanami. W przypadku zwycięstwa czeka ich mecz z Niemcami lub ponownie z Holendrami. Kibice i eksperci za pewnik biorą obecność biało-czerwonych w czołowej "czwórce" turnieju. Kubiak liczy, że Polacy zagrają o medale w Paryżu:
Miejmy nadzieję, że dojdziemy do etapu paryskiego, ale nie wybiegajmy za daleko w przyszłość. Teraz jest bardzo ważny mecz z Hiszpanią. Nie wiemy za dużo o tym zespole, ale jeśli znaleźli się na tym etapie, to znaczy, że prezentują europejski poziom. Na pewno będziemy musieli podejść do tego meczu z maksymalną koncentracją i szacunkiem do rywala, ale świadomi własnej wartości. Trzeba wyjść i wygrać ten mecz.
Potwierdził, że rywalizacja w fazie grupowej nie zmęczyła zbytnio polskich siatkarzy.
Ale nie dlatego, że rywale byli wątpliwej jakości, ale dlatego, że nasz trener umiejętnie rotował składem. Każdy mógł zagrać i poczuć, że jest potrzebny drużynie. Jesteśmy na tyle dobrym zespołem, że nie będzie teraz problemu z przestawieniem się na rywali z wyższej półki. Zależy nam na tym, by jak najszybciej awansować do półfinału.
Szybkie zwycięstwa biało-czerwonych zrobiły wrażenie na przeciwnikach. Kapitan mistrzów globu zapewnił, że on i jego koledzy także mają respekt przed rywalami.
Jeszcze kilka lat temu też byliśmy w takiej sytuacji. Trzeba pamiętać, skąd się tutaj wzięliśmy. Doszliśmy tutaj ciężką pracą. Poza tym jeszcze nic tutaj nie osiągnęliśmy.
Na dotychczasowych meczach podopiecznych Vitala Heynena pojawiała się imponująca liczba polskich kibiców. Na wielu innych spotkaniach tej imprezy, która odbywa się poza Holandią również w Belgii, Słowenii i Francji, pojawiało się bardzo mało widzów.
Ratujemy frekwencję tych ME, to trzeba powiedzieć głośno. Nasi kibice są z nami cały czas. Chcielibyśmy, by tak samo było w Apeldoorn.
Jak dodał, dla biało-czerwonych priorytetem jest przejście kolejnych faz turnieju, a nie styl, w jakim tego dokonają.
Chcemy przede wszystkim wygrywać. Czy chcemy grać ładnie? Też. Dla nas najważniejszy jest wynik. W siatkówce nie ma not za styl jak w łyżwiarstwie figurowym. Wolę brzydko wygrać niż ładnie przegrać.
Przyznał, że obecnie z Polaków zeszła presja, która towarzyszyła im podczas sierpniowego interkontynentalnego turnieju kwalifikacyjnego do igrzysk w Gdańsku.
Tam każdy z nas wiedział, że to jest najlepsza szansa na awans, bo w styczniowym turnieju kontynentalnym to jest loteria. Przyjechalibyśmy wówczas z klubów, każdy na innym etapie przygotowań. Teraz był czas, siedem tygodni. Nie jest łatwo się wstrzelić z formą w trzydniowy turniej. Pokazaliśmy tam bardzo dobrą siatkówkę, ale uważam, że teraz gramy lepiej. Jesteśmy bardziej pewni siebie, bardziej skoncentrowani, jest w nas większy luz, bo główny cel już osiągnięty. Ale teraz mamy nowy cel - jest nim medal, najlepiej złoty.