Niemal dokładnie dwa lata po debiucie Jerzego Brzęczka w roli selekcjonera w Bolonii, reprezentacja Polski ponownie zmierzyła się z Italią. Przed spotkaniem Jan Tomaszewski zwrócił uwagę, że przez ten czas biało-czerwoni nie pokonali żadnego silnego rywala.
Po świetnym debiucie z Włochami Brzęczek zmarnował dwa lata. Zmieniał ustawienie, a zawodnicy nie wiedzieli jak mają grać
- powiedział legendarny bramkarz "Orłów Górskiego" w rozmowie z Niezależna.pl.
Tym razem selekcjoner odważnie postawił na młodych piłkarzy. W wyjściowej jedenastce wybiegli Sebastian Walukiewicz, Jakub Moder, Sebastian Szymański i Kamil Jóźwiak. Na lewej stronie obrony pojawił się natomiast prawonożny Bartosz Bereszyński. W ataku osamotniony był Robert Lewandowski, którego wspierać z drugiej linii miał - ustawiony tym razem jako ofensywny pomocnik - Mateusz Klich. W tych okolicznościach, to rywale od początku spotkania narzucili swój styl gry, a pod bramką Łukasza Fabiańskiego co chwila robiło się gorąco.
Włosi próbowali różnych sztuczek, ale Polacy dobrze się bronili
Wiele z tego nie wynikło... ale doceniamy kreatywność 😀 #POLITA #Kadra2020 pic.twitter.com/R4eqILJyO2
— TVP SPORT (@sport_tvppl) October 11, 2020
W 17. minucie jednak Polacy mogli zdobyć gola. Klich ładnie uciekł z piłką na skrzydle i dograł w pole karne do Lewandowskiego, którego w ostatniej chwili rozpaczliwym wślizgiem uprzedził Emerson Palmieri. Właściwie była to jedyna niezła okazja gospodarzy w pierwszej połowie, a goście chociaż utrzymywali się przy piłce przez 60 procent czasu, to również nie potrafili sfinalizować swoich akcji. Przez trzy kwadranse kibice w Gdańsku oglądali dużo walki, ale nie obejrzeli żadnej bramki.
W drugiej połowie ożywiła się wreszcie publiczność. Najpierw Klich, a później Moder odbierali piłkę rywalom. 21-letni pomocnik Lecha zdecydował się na zaskakujący strzał z ostrego kąta i Gianluigi Donnarumma trochę się spocił broniąc kąśliwe uderzenie. Trybuny zachęcały naszych piłkarzy do kolejnych ataków, ale ofensywnej gry było wciąż jak na lekarstwo. Brzęczek wprowadził na boisko bohatera meczu z Finlandią. Tym razem jednak Kamil Grosicki nie trafił do siatki ani razu, a w dobrej sytuacji w 89. minucie minimalnie pomylił się Grzegorz Krychowiak. Ponieważ defensywa Polaków pozostała solidna jak skała do ostatniego gwizdka sędziego, skończyło się remisem.
Biało-czerwonych już w środę czeka kolejne spotkanie w Lidze Narodów. We Wrocławiu zmierzą się z Bośnią i Hercegowiną, którą w wrześniowym starciu w Zenicy ograli 2:1.