Andrzeja Gmitruka wspominał dziś m.in. Janusz Zarenkiewicz.
"Był bardzo konkretny i sugestywny, co szczególnie sobie ceniłem w przerwach pomiędzy rundami. Szybko docierało do mnie, co robię źle i zapadało w pamięć. Często wspominam nasze kontakty w narożniku, zwłaszcza te podczas igrzysk w Seulu, gdzie trenerowi pomagał Antoni Zygmunt" – podkreślił medalista igrzysk w 1988 roku.
Wybitny trener ostatnio prowadził Artura Szpilkę, który pokonał Mariusza Wacha. Rywal "Szpili" również pochlebnie wyrażał się o szkoleniowcu.
"Miałem do niego wielki szacunek i ceniłem jego umiejętności. Miał dobre podejście do zawodników, wychował wielu wspaniałych bokserów, jak Andrzeja Gołotę czy Tomasza Adamka. Jeszcze dziesięć dni temu spotkaliśmy się w ringu podczas mojej walki w Gliwicach, gdy prowadził Artura Szpilkę. Naprawdę trudno pogodzić się z tym, co się stało. Ta wiadomość spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. To ogromna strata" – przyznał Wach.
Były znakomity pięściarz Paweł Skrzecz przyznał, co czuł gdy usłyszał o śmierci Andrzeja Gmitruka.
"Kiedy usłyszałem tę tragiczną wiadomość ugięły się pode mną nogi. Dowiedziałem się o tym o 7 rano, ale do teraz nie mogę uwierzyć, że nie ma już Andrzeja z nami. Wróciła masa wspomnień związanych ze szkoleniowcem, który prowadził mnie m.in. w kadrze juniorów" – powiedział Skrzecz.
Z kolei Robert Gortat mówił o zaangażowaniu Gmitruka, które imponowało wszystkim...
"Pracował jeszcze z naszymi medalistami olimpijskimi. Był też świetnym komentatorem telewizyjnym. Nie zmyślał, mówił, jak jest. Takich ludzi jest coraz mniej, takich trenerów już chyba nie będzie. Z taką werwą, pasją, zaangażowaniem, chęcią do pracy i potężnym warsztatem szkoleniowym" – ocenił piąty zawodnik MŚ w 1997 roku w kat. 71 kg.
Legendarny trener boksu zmarł dziś w nocy w swoim domu. Miał 67 lat. Wiadomo, że na tarasie domu wybuchł pożar, prawdopodobnie spowodowany przez świeczkę, którą trener zostawił, by upamiętnić rocznicę śmierci swojego syna.