Rywalizujący w chodzie na 50 km Chinka Liang Rui i Japończyk Yusuke Suzuki zdobyli w Dausze złote medale lekkoatletycznych mistrzostw świata. Zawody rozgrywane były w ekstremalnych warunkach pogodowych. Najlepszy z Polaków Rafał Augustyn ukończył konkurencję na 13. pozycji. Stracił do triumfatora ponad 16 minut. Podczas rywalizacji doszło do kolejnego skandalu na tych mistrzostwach. Sędziowie narazili zdrowie naszego zawodnika nakazując mu pokonanie dodatkowego dystansu.
Na mecie doszło do niezrozumiałej sytuacji. Augustyn, mocno wyczerpany, chciał - słusznie - zakończyć rywalizację, ale sędziowie popełnili błąd i kazali mu pokonać jeszcze jedną, dwukilometrową pętlę. Zawodnik skomentował:
Nie mam słów. To skandal. Byłem pewny, że pokonałem odpowiedni dystans. Krzyczałem nawet na sędziów, że to pomyłka, ale oni kazali mi iść dalej. Moje tętno było krytyczne, a ja musiałem iść kolejne dwa kilometry. Potem praktycznie zniesiono mnie do namiotu medycznego i bardzo długo dochodziłem do siebie.
Pomyłka jest niezrozumiała tym bardziej, że chodziarze w butach mają specjalne czipy. Nie wiadomo zatem dlaczego sędziowie nie wiedzieli, że Augustyn przebył już cały dystans.
Zawodnicy ruszyli na trasę o 23.30 lokalnego czasu, aby uniknąć palącego słońca. Warunki i tak były bardzo trudne. Termometry wskazywały 30 stopni, a wilgotność powietrza sięgała 73 procent.
To było piekło. Bardzo, bardzo gorąco. Było naprawdę źle. Jak sobie z tym poradzić? Lód i dużo zimnej wody. Poza tym zakończenie chodu o czwartej w nocy... o tej godzinie wychodzi się z klubu nocnego
- powiedział Portugalczyk Joao Vieira, który zajął drugie miejsce w rywalizacji.
Trzecie miejsce zajął Kanadyjczyk Evan Dunfee. Z powodu wysokiej temperatury i dużej wilgotności powietrza podczas wyścigu wycofał się natomiast broniący tytułu Francuz Yohann Diniz. Jak tłumaczył, zaczął "się dusić".