Polscy piłkarze w poniedziałek rozpoczynają udział w Euro 2020. Pierwszym rywalem Biało-czerwonych będzie Słowacja - z tym rywalem potrafiliśmy efektownie wygrać, ale zaliczyliśmy także bolesny blamaż w Bratysławie. Jak potoczy się spotkanie na stadionie w Sankt Petersburgu?
Pierwszy mecz na wielkim turnieju jest najważniejszy. W przypadku zwycięstwa można zyskać dużo pewności siebie i dobrą pozycję wyjściową do awansu z grupy. Przed spotkaniem Polski ze Słowacją na Euro 2020 ten truizm zyskuje dodatkowo na znaczeniu. Porażka Biało-czerwonych postawiłaby drużynę prowadzoną przez Paulo Sousę pod ścianą i wytworzyła dodatkową presję na naszą reprezentację. Z kim bowiem mamy wygrać w tej grupie, jeżeli nie ze Słowacją? Później poprzeczka pójdzie zdecydowanie w górę, a nikt rozsądny nie powie, że Polacy będą faworytem w starciach z Hiszpanią i Szwecją.
Spodziewam się, że zdobędziemy w meczu ze Słowacją trzy punkty. Później liczę - tak jak chyba wszyscy - że wyjdziemy z grupy
- mówił w rozmowie z nami wielokrotny reprezentant Polski Tomasz Kłos.
Historia rywalizacji Polski ze Słowacją jest dość ciekawa. Wszystko zaczęło się w czerwcu 1995 roku w Zabrzu, na Stadionie Górnika, gdy rolę selekcjonera pełnił Henryk Apostel. Biało-czerwoni efektownie rozbili rywali 5:0 w eliminacjach Euro 96, a jednym z bohaterów drużyny był zdobywca dwóch bramek - Andrzej Juskowiak.
Rewanż w Bratysławie przeszedł natomiast do historii jako jeden z najbardziej niechlubnych występów naszej drużyny. Wszystko zaczęło się doskonale od trafienia Juskowiaka, później jednak nastąpił zjazd po równi pochyłej. Słowacy strzelali do bramki strzeżonej przez Andrzeja Woźniaka jak natchnieni i wygrali 4:1. Do końca tego blamażu na boisku nie dotrwali Roman Kosecki i Piotr Świerczewski. "Kosa" schodząc z boiska ostentacyjnie zdjął koszulkę z Orłem i obejrzał czerwoną kartkę. Niedługo później w szatni dołączył do niego "Świr", który postanowił pokłócić się z arbitrem.
Z ośmiu dotychczasowych spotkań ze Słowacją na swoją korzyść rozstrzygnęliśmy trzy mecze. Czterokrotnie wygrywali rywale, raz był remis. Czy drużyna prowadzona przez Sousę nawiąże do wspaniałej wygranej w Zabrzu, czy raczej powtórzy wynik z Bratysławy? Wróżąc z fusów można spodziewać się nerwowego i wyrównanego meczu. Tomasz Hajto przewidywał niedawno, że zakończy się on wygraną Polaków 1:0.
Jakim ustawieniem zagramy w Sankt Petersburgu do niedawna nie wiedzieli sami piłkarze. Portugalczyk planował jeszcze przed Euro 2020 taktykę z dwoma napastnikami. Sytuacja skomplikowała się nieco, gdy z powodu kontuzji ze składu wypadli Arkadiusz Milik i Krzysztof Piątek. Brak dublerów na podobnym poziomie musiał sprawić, że trener rozważył zmianę ustawienia i grę z osamotnionym na szpicy Robertem Lewandowskim. Z naszych informacji wynika jednak, że Sousa zdecydował się postawić na dwójkę snajperów, a obok kapitana Biało-czerwonych mecz rozpocznie prawdopodobnie Jakub Świerczok.
Szczęsny - Dawidowicz, Glik, Bednarek - Jóźwiak, Krychowiak, Zieliński, Klich, Rybus - Lewandowski, Świerczok