Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Polska

Zginęli, bo byli Polakami. Przez lata nie było szans na wyjaśnienie tej zbrodni

Jest lipiec 1945 roku. Dwa miesiące temu zakończyła się formalnie II wojna światowa. Świat liże rany. Żołnierze wracają do domu. Są łzy, jest radość i nadzieja. Wracamy do normalności, do życia. Ale nie tu, w Polsce. Tu jedna okupacja zastępuje drugą. Uciekli Niemcy, wchodzą Sowieci. I nie można czuć się bezpiecznie. 80 lat temu 600 Polaków zostało zamordowanych przez Rosjan. Nie mają grobów, nie mają pochówku, a ich najbliżsi nie wiedzą, gdzie spoczywają.

W czerwcu 1945 roku w Moskwie umiera niepodległa Polska. Na oczach świata toczył się proces przywódców Polskiego Państwa Podziemnego. Porwani przez Kreml polscy politycy sądzeni są przez bolszewicki sąd w Moskwie. Trwa proces szesnastu. Ci, którzy przez pięć lat walczyli z Niemcami, nazywani są teraz faszystami. 

Władzy raz zdobytej… 

Za zgodą Stalina i świata zachodniego powstaje komunistyczny Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej, który za chwilę będzie uznany przez większość rządów na świecie. Władysław Gomułka patrząc prosto w twarz premiera Stanisława Mikołajczyka mówi: „Możecie jeszcze mówić, że w Polsce leje się krew, że NKWD, morduje… My władzy raz zdobytej nigdy nie oddamy…”.

Tymczasem Armia Czerwona na terenie Polski działa tak, jakby wojna się nie skończyła. W okolicach Augustowa, na trójstyku granic: polskiej, litewskiej i białoruskiej, prężnie działa podziemie niepodległościowe. Od wiosny 1944 roku na terenie Puszczy Augustowskiej działali też partyzanci sowieccy. Przejściowo Armia Krajowa współpracowała również z nimi. Takie zresztą były wytyczne planu „Burza”. Po ustąpieniu Niemców Sowieci zaczynają rozbrajać akowców i wcielać ich do armii Berlinga. Najbardziej oporni są wywożeni w głąb Rosji. Samowola, gwałty i rabunki Sowietów doprowadziły do odbudowania struktur Polskiego Państwa Podziemnego. Polacy organizują samoobronę. Atakują konwoje stad bydła prowadzonych z Prus Wschodnich do Związku Sowieckiego. Rozbrajają posterunki Milicji Obywatelskiej. Wymierzają sprawiedliwość kapusiom i konfidentom. W ciągu pięciu miesięcy od marca do lipca 1945 roku w województwie białostockim podziemie przeprowadziło 186 takich akcji – jak wynika z raportów władz. Wykonano wyroki na 23 zdrajcach, rozbito 17 z 18 posterunków. Sowieci mają prawo czuć się zagrożeni.

Bandycki rejon

W maju 1945 roku zapada decyzja o „zgnieceniu bandytów”. Rozkaz wyszedł z szeregów dowództwa NKWD. 12 lipca 1945 roku 45 tysięcy żołnierzy Armii Czerwonej rozpoczęło obławę na Polaków. Wspomagał ich 1. Praski Pułk Piechoty ludowego Wojska Polskiego, funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa z Suwałk i Augustowa oraz cała rzesza konfidentów. Uderzano na ślepo. Najpierw zatrzymać, a potem sprawdzić. Siedem tysięcy aresztowanych. Przesłuchiwanych, bitych. W stodołach, piwnicach, domach, a nawet na cmentarzach przetrzymywani i torturowani. Niektórzy zdążyli wydrapać na ścianie stodoły imię, może nazwisko, a może tylko: „Boże! Zmiłuj się”. Cel oprawców jest prosty. Musisz się przyznać! Jesteś bandytą! Część z nich to jeszcze dzieci, inni to starcy, są też tacy, którzy chwilę wcześniej wrócili z przymusowych robót w III Rzeszy. Dla sowieciarzy nie ma to znaczenia. Oddajmy głos świadkowi: „Obława odbywała się z typowym sowieckim bałaganiarstwem (…). Żołnierze, oficerowie chyba też, nie mieli ochoty uganiać się po lasach za uzbrojonymi partyzantami. Ułatwiali sobie robotę. Wyciągali ludzi z chałup. Mieli listy przygotowane przez szpicli. Gdy kogoś nie zastali w domu, brali innego. Żeby się zgadzała liczba. Poszukiwali nie tylko AKowców. Aresztowali leśników, sołtysów, bogatych gospodarzy. To byli dla nich wrogowie, spuścizna po »pańskiej« Polsce”. Teoretycznie obława zakończyła się 19 lipca 1945 roku. Faktycznie, jeszcze przez kolejne tygodnie trwały zatrzymania i aresztowania. Z szacunkowych danych wynika, że Rosjanie aresztowali około siedmiu tysięcy Polaków. Większość została zwolniona, ale los około 600 jest nieznany. Dziś wiemy, że zostali zamordowani. Wiemy to z odkrycia, jakiego dokonał rosyjski historyk doktor Nikita Pietrow. Z tajnego szyfrogramu z archiwum KGB, który opublikował, wynika, że dowódca sowieckiego kontrwywiadu wojskowego, generał Wiktor Abakumow, w piśmie do ministra spraw wewnętrznych ZSRS Ławrientija Berii z 21 lipca 1945 roku, prosi o zgodę na likwidację 592 „polskich bandytów” zatrzymanych w rejonie Puszczy Augustowskiej. Za akcję mieli być odpowiedzialni gen. Iwan Gorgonow oraz gen. Paweł Zielenin. To oczywiście pośredni dowód. Rosjanie nigdy oficjalnie nie przyznali się do tej zbrodni. Wszelkie pytania strony polskiej od lat pozostają bez odpowiedzi. Wygląda na to, że Sowieci wykonali swoje zadanie bez zarzutu i nie popełnili „błędu”, tak jak w przypadku zbrodni katyńskiej, gdzie dzięki świadkom prawda wyszła na jaw. Tutaj, mimo upływu 80 lat, jesteśmy skazani na spekulacje. Czas niestety działa na korzyść morderców. Przez całe dziesięciolecia po wojnie nie było szans na wyjaśnienie tej zbrodni. Rodziny, które zwracały się do komunistycznych władz, z ówczesnym prezydentem Bolesławem Bierutem na czele, nie otrzymywały odpowiedzi. Lata mijają, a rodziny słyszą tylko głuche milczenie.

Budzi się nadzieja

W czerwcu 1987 roku w pobliżu Gib, w lesie, odkryte zostają ludzkie kości. Budzi się nadzieja. Na krótko.

Wykonana ekshumacja wykazuje, że zostali tam pochowani żołnierze niemieccy. Ale to jest przełom. Działacze Solidarności powołują „Obywatelski Komitet Poszukiwań Zaginionych w Lipcu 1945 roku”. Docierają do rodzin zabitych, zbierają relacje, pytają. Prawdy nie da się zasypać! Na konferencji prasowej wszyscy słyszą, jak kłamie Jerzy Urban: „Dzisiejsze władze polskie niczego w tej chwili nie wiedzą o tym, aby w przeszłości ktokolwiek w tajemniczy sposób zaginął, nie wiedzą też o tym, aby władze polskie poszukiwały i miały kogo poszukiwać”. O prawdę walczą ludzie Solidarności. W sierpniu 1987 roku piszą: „Pragnąc dopomóc rodzinom w ich staraniach o powrót zaginionych lub w ustaleniu ich losu, w przekonaniu, że wyjaśnianie »białych plam« w historii stosunków polsko -radzieckich leży w interesie obu krajów, powołujemy Obywatelski Komitet Poszukiwań Mieszkańców Suwalszczyzny Zaginionych w Lipcu 1945 roku. Komitet będzie dążył do ułożenia kompletnej listy zaginionych, ustalenia ich losów i umożliwienia powrotu do domów. Komitet apeluje o pomoc w działaniu do władz PRL, ZSRS, Kościoła, Czerwonego Krzyża, wyspecjalizowanych instytucji polskich i  międzynarodowych oraz wszystkich ludzi dobrej woli”.

Gdzie leżą?

Pytanie pozostaje otwarte. Gdzie leżą Polacy pomordowani przez Rosjan? Według ostatnich ustaleń są to prawdopodobnie okolice Kalet. Tam gdzie siedzibę miał Korpus Ochrony Pogranicza, dowództwo miało też NKWD. Świadkowie wskazują okolice dawnej leśniczówki Giedź, dziś niestety po białoruskiej stronie granicy.

Zwraca uwagę to, że tu Sowieci dokonali korekty granicy. Wynik ekspertyzy Instytutu Geodezji i Kartografii w Warszawie wskazuje, że w rejonie leśniczówki znajduje się sześć obiektów „o cechach interpretacyjnych wskazujących na możliwość wystąpienia jam grobowych”. Niestety, dopóki strona białoruska nie zgodzi się na badania, jesteśmy skazani na domysły. Wydaje się, że obowiązkiem państwa polskiego jest apelowanie i dobijanie się o dokumenty od strony rosyjskiej. Jasne jest, że to nie nastąpi tu i teraz, ale trzeba wołać o prawdę! Cały czas! Tego domagają się rodziny. Nigdy nie zapomnę, kiedy jakieś 25 lat temu rozmawiałem z synem jednej z ofiar. Ze łzami w oczach mówił. „Chcę tylko jedno wiedzieć: gdzie leży mój ojciec. Chcę umrzeć z tą wiedzą”. Walczmy o to, żeby tak się stało.     

Artykuł dla "Gazety Polskiej" powstał przy współpracy z Fundacją Niezależne Media. 
Źródło: Gazeta Polska