Sąd Najwyższy miał dziś rozpatrzyć kasację w sprawie aktywistek z Płocka, które rozklejały w mieście wizerunek "tęczowej Maryjki". Okazało się, że prokuratura nagle "zrezygnowała" ze swojej kasacji, a dwie pozostałe - Kai Godek i płockiego księdza - sąd oddalił jako całkowicie bezzasadne.
Na początku posiedzenia okazało się, że do sądu wpłynęło pismo od płockiej prokuratury, w którym wycofała ona swoją kasację na niekorzyść oskarżonych. Jak tłumaczyła prokurator - zarzuty były "na granicy dopuszczalności". Uznała to dopiero teraz, gdy prokuratura została nielegalnie przejęta przez nominatów Adama Bodnara.
Chodziło o wyrok Sądu Okręgowego w Płocku (Mazowieckie), który w styczniu 2022 r. utrzymał wyrok uniewinniający wobec trzech oskarżonych o obrazę uczuć religijnych. Wyrok, który zapadł niemal rok wcześniej, dotyczył rozlepienia w 2019 r. wokół kościoła nalepek z wizerunkiem Matki Bożej Częstochowskiej z tęczową aureolą. Sąd pierwszej instancji uniewinnił Elżbietę P., Annę P. i Joannę G. Wyrok utrzymał się w apelacji.
Do Sądu Najwyższego kasację na niekorzyść oskarżonej złożyli jednak także oskarżyciele posiłkowi: proboszcz płockiej parafii, gdzie doszło do rozlepienia nalepek z wizerunkiem Matki Bożej Częstochowskiej w tęczowej aureoli, który wcześniej występował także jako pokrzywdzony oraz działaczka pro life Kaja Godek. Ich pełnomocnicy byli przeciwni wycofaniu prokuratorskiej kasacji.
"Oświadczenie o cofnięciu skargi kasacyjnej co do zasady jest wiążące" - tłumaczył przewodniczący składu sędzia Dariusz Kala. Zwłaszcza, że - jak podkreślił - sąd nie stwierdził bezwzględnej przyczyny odwoławczej.
Kasacja złożona przez pełnomocników ks. Tadeusza Łebkowskiego kwestionowała wyrok w całości ze względu na rażące naruszenie prawa materialnego i złą interpretację przepisów. Konkretnie chodziło przede wszystkim o to, że śmietniki, słupy, transformatory i przenośne toalety, jako miejsca, gdzie rozklejano "tęczowe Maryjki" obrażają przedmiot kultu. "Nikt wizerunku bliskiej osoby nie przyklei na toi-toiu" - mówiła pełnomocnik ks. Łebkowskiego. "Ani na śmietniku i w miejscach, gdzie mogą się znaleźć reklamy agencji towarzyskich, które urągają temu wizerunkowi i są poniżające".
Pełnomocnik Kai Godek również zakwestionował wyrok w całości. Według tej kasacji oskarżone wypełniły przesłanki artykułu 196 Kodeksu karnego dotyczącego obrazy uczuć religijnych. "Oba postępowania wykazały, że działały świadomie, z zamiarem bezpośrednim, zuchwale" - tłumaczył. W jego opinii sądy obu instancji poddały się naciskowi społecznemu.
Prokurator zwróciła uwagę, że Sąd Najwyższy jest "sądem prawnym" nie powinien się zajmować ustaleniami materialnymi, a zarówno motywacje sprawców, jak i rozklejanie wizerunku to ustalenia faktyczne. Wniosła o oddalenie kasacji. "Kodeks karny nie penalizuje bluźnierstwa, ostatni raz było ono wymienione w kodeksie z 1932 r. A kasacja powołuje się na bluźnierstwo" - mówił pełnomocnik Kampanii przeciwko Homofobii, która uczestniczyła w postępowaniu jako czynnik społeczny. Pełnomocniczki oskarżonych także były zdania, że skarżącym po prostu nie podoba się, że w Polsce nie jest penalizowane przestępstwo bluźnierstwa.
Wszyscy występujący po ich stronie sali powtarzali, że kasację tyczą się ustalenia stanu faktycznego, co w tym wypadku jest wadą. Stanowisko to podzielił też SN. "Pod adresem sądu kasacyjnego nie można stosować zarzutów prawa materialnego, jeśli sąd apelacyjny nie stosował prawa materialnego" - powiedział sędzia Kala.
Dodał, że w sprawie nie stwierdzono bezwzględnych przesłanek odwoławczych, a zarzuty w kasacji zostały postawione wadliwie. "Wszystkie zarzuty kasacyjne i wszystkie wnioski okazały się bezzasadne" - podkreślił. Kasacje zostały oddalone, a Kaję Godek i ks. Tadeusza Łebkowskiego obciążono kosztami.
Zaraz po orzeczeniu Kaja Godek skomentowała, że ten wyrok dowodzi, iż katolicy w Polsce są prześladowani. "W Wielki Czwartek w Polsce ukrzyżowana została Matka Boska" - powiedziała.