W Warszawie przed siedzibą TVP odbyła się pikieta Klubów Gazety Polskiej w geście solidarności z polskimi służbami granicznymi. "To straszne, że musimy bronić polskiego honoru" - powiedziała obecna na manifestacji wicemarszałek Sejmu Małgorzata Gosiewska. Rozmawialiśmy też z przewodniczącym warszawskiego Klubu Gazety Polskiej Adamem Borowskim. Jak nam powiedział, pikietę udało się zorganizować spontanicznie, by "dać świadectwo solidarności".
W Mielniku, na Podlasiu, zorganizowano dziś akcję "łańcuch poparcia" dla polskich służb granicznych. Data jest nieprzypadkowa - czarę goryczy przelał film Agnieszki Holland "Zielona Granica", w którym strażników ukazano jako sadystów znęcających się nad "uchodźcami".
Podobna demonstracja odbyła się też w Warszawie przed siedzibą TVP, za sprawą Klubów Gazety Polskiej. Na miejscu porozmawialiśmy z organizatorem pikiety, przewodniczącym warszawskiego Klubu Gazety Polskiej Adamem Borowskim.
- Idea jest prosta. Wczoraj przeczytałem, że będzie demonstracja na granicy, w solidarności z pogranicznikami, żołnierzami i policjantami, którzy tam służą. Nie mogliśmy nagle się wyrwać z Warszawy, żeby tam pojechać, to pomyślałem, że tutaj należy dać świadectwo solidarności - powiedział Borowski w rozmowie z Niezalezna.pl.
Jak dodał, miejsce jest nieprzypadkowe, bo chodziło o to, by jak najwięcej osób zobaczyło demonstrację. Pytany o to, czy wybiera się do kina na "Zieloną Granicę", Adam Borowski stanowczo zaprzeczył. - Z tych kilku obrazów, które wyciekły, to pokazuje, jak haniebne są te fragmenty - powiedział nam przewodniczący Klubu "GP".
"Wszyscy wiedzą, to taka tajemnica poliszynela, że ona nie pokazała sytuacji, że młodzi ludzie rzucali kamieniami w Straż Graniczną, czy z łopatami próbowali przebijać zasieki. Ona nie pokazała służb białoruskich, które doprowadzały pseudo-uchodźców na granicę" - podkreślił Borowski.
Ci ludzie nie poszli na przejście graniczne, nie chcieli pójść na granicę. Każdego dnia na granicy białoruskiej w Terespolu stają uchodźcy. Ci, którzy są wezwani do wojska i nie chcą walczyć na Ukrainie. Nie starają się przełamać tej granicy, tylko stoją na granicy i proszą o status uchodźcy. Wszyscy ci ludzie mieli taką możliwość, ale nie chcieli z niej skorzystać. Oni mieli przełamać polską granicę. Putin już wiedział, że będzie za chwilę wojna i chciał zalać tymi uchodźcami Polskę, zdestabilizować tu sytuację, po to żebyśmy nie byli zdolni do takiej pomocy, na jaką nas było stać. To była zaplanowana akcja. Jeżeli ktoś tego nie rozumie, to albo jest głupi, albo ma złą wolę, albo jest agentem. Wszystko jedno, skutek jest taki sam.
Na pikiecie przed siedzibą TVP pojawiła się również wicemarszałek Sejmu Małgorzata Gosiewska. Jak podkreśliła, "to straszne, że musimy bronić polskiego honoru".
- W ostatnim okresie polska marka bardzo mocno wzrosła. Jesteśmy przykładem kraju, który potrafił zachować się jak trzeba wobec rzeczywistego nieszczęścia, wobec uchodźców z Ukrainy. Jesteśmy pokazywani na świecie jako wzór prawdziwej postawy, pokazaliśmy, czym jest prawdziwa solidarność - mówiła wicemarszałek Gosiewska.
Podkreśliła, że strażnicy graniczni pomagali ukraińskim uchodźcom.
Próbuje się tę polską markę zepsuć, zniszczyć. Pluje się w polski mundur, wizerunek naszej straży granicznej, naszych żołnierzy. Opluwa się również wizerunek Polski, nie może być na to zgody. Musimy wszędzie głośno krzyczeć: murem za polskim mundurem!