W piątek sąd prawomocnie odrzucił absurdalne oskarżenia Romana Giertycha wobec Tomasza Sakiewicza w związku z aferą Polnordu. Mimo że „mecenas Platformy” sam od lat unika kontaktu z wymiarem sprawiedliwości, postanowił „ukarać” dziennikarza, który mówił o jego roli w sprawie.
Sąd Okręgowy w Warszawie utrzymał w mocy postanowienie Sądu Rejonowego dla Warszawy - Śródmieścia, który w październiku 2022 roku oddalił roszczenia Romana Giertycha wobec redaktora naczelnego „Gazety Polskiej” i „Gazety Polskiej Codziennie” Tomasza Sakiewicza, umarzając postępowanie. Decyzja sądu jest prawomocna.
Giertych wniósł przeciw Sakiewiczowi prywatny akt oskarżenia na podstawie art. 212 par. 2 k.k. w związku z komentarzami dziennikarza po jego zatrzymaniu, do którego doszło w połowie października 2020 r. Nie stawiając się przed prokuraturą, mecenas postanowił zdalnie ścigać tych dziennikarzy, którzy komentowali sprawę.
Przypomnijmy: Roman Giertych był jedną z 12 osób zatrzymanych w związku ze śledztwem dotyczącym wyprowadzenia i przywłaszczenia łącznie ok. 72 mln zł z giełdowej spółki deweloperskiej Polnord. Zatrzymanym w sprawie przedstawiono zarzuty prania brudnych pieniędzy i wyrządzenia spółce 4,5 mln zł szkody pod pozorem umowy, na reprezentowanie Polnordu przez kancelarię prawną Giertycha przed Naczelnym Sądem Administracyjnym.
Giertych był już ponad dwudziestokrotnie wzywany przez prokuraturę i - jak wskazywał rzecznik Prokuratury Krajowej Łukasz Łapczyński - „wie o kierowanych do niego wezwaniach i decyzji o postawieniu mu nowych zarzutów, ponieważ publicznie komentuje je w mediach”.
- Kwestionuje swój status w śledztwie jako podejrzanego, mimo że jednocześnie korzysta z przysługujących podejrzanemu uprawnień. Ustanowił swoich obrońców w śledztwie i składa zażalenia na decyzje wydawane w toku postępowania. W przeciwieństwie do innych podejrzanych w tym samym śledztwie nie respektuje natomiast swoich obowiązków procesowych, których jako prawnik ma świadomość i stawia się ponad prawem, ignorując wezwania prokuratury. Sabotuje postępowanie, które ma rozstrzygnąć, czy dopuścił się naruszenia prawa i unika merytorycznego odniesienia się do zarzutów
- podkreślił prok. Łapczyński.
To wszystko nie przeszkadza rozpolitykowanemu adwokatowi, który przebywa obecnie za granicą, w nękaniu dziennikarzy komentujących aferę Polnordu.