Zamach antydemokratyczny. Ryszard Kalisz i postkomunistyczna hydra » CZYTAJ TERAZ »

„Witamy w państwie Tuska”. Była minister zdrowia mówi Niezalezna.pl o finansowej zapaści polskich szpitali

Koalicja 13 grudnia ma dwie strategie i można je podsumować słowami byłego ministra finansów w rządzie Donalda Tuska - Jacka Rostowskiego, że „pieniędzy nie ma i nie będzie” i pytaniem, które padło z ust prawdopodobnego kandydata na prezydenta pana Trzaskowskiego, który zastanawiał się „po co nam lotnisko w Warszawie, skoro mamy w Berlinie”. Być może więc strategia wobec służby zdrowia jest podobna - oceniła w rozmowie z Niezalezna.pl była minister zdrowia Katarzyna Sójka, komentując niepokojące doniesienia o blokowaniu przez NFZ środków dla niektórych szpitali.

Katarzyna Sójka
Katarzyna Sójka
screen - YouTube

Miało być lepiej

W umowie koalicyjnej podpisanej 10 listopada ub.r. przez przywódców KO, Trzeciej Drogi i Lewicy zapowiedziano m.in. podniesienie nakładów na ochronę zdrowia i zniesienie limitów na leczenie przez NFZ, co – jak zakładano w 100 konkretach KO – „znacząco skróci czas oczekiwania na konsultacje i zabiegi”.

Koalicja zadeklarowała też wprowadzenie „mechanizmów oddłużania szpitali i urealnienie wyceny świadczeń zdrowotnych”. To zapis przeklejony wprost z programu Trzeciej Drogi, choć tam dodano jeszcze zapewnienie, że „szpitale nie będą się zadłużały i zaoferują wysokiej jakości leczenie”.

W umowie koalicyjnej ogólnikowo zadeklarowano również dołożenie „wszelkich starań, aby skrócić kolejki do specjalistów”, choć wcześniej Hołownia z Kosiniakiem-Kamyszem proponowali dalej idące zobowiązanie, wedle którego wizyta u specjalisty miałaby nastąpić „maksymalnie w ciągu dwóch miesięcy”. - A jeśli zabraknie terminów u specjalisty na NFZ, to państwo zrefunduje Ci wizytę prywatną – brzmiała przedwyborcza zapowiedź.

Fatalne prognozy

Okazuje się, że po 10 miesiącach od podpisania umowy koalicyjnej z zawartych w niej zobowiązań dotyczących służby zdrowia pozostało wyłącznie wspomnienie. 

Branżowe i lokalne media coraz częściej informują o wstrzymywaniu planowych zabiegów i operacji, których przyczyną jest pogarszająca się sytuacja finansowa szpitali. Jak informował tydzień temu serwis rynekzdrowia.pl, „NFZ ma kłopot z pieniędzmi na nadwykonania”, a „brak pieniędzy w budżecie na leczenie już odbija się na pacjentach”. - W niektórych szpitalach wstrzymywane są przyjęcia najciężej chorych w programach lekowych – alarmuje portal. Według nieoficjalnych szacunków obecnie brakuje 5 mld zł, ale – jak dodano – „fakty są takie, że Fundusz zamknął zeszły rok stratą 16 mld zł”. - (…) brakuje pieniędzy do końca roku, w przyszłym luka może sięgać, jak wynika z szacunków ekspertów, ponad 25 mld zł” – czytamy w serwisie rynekzdrowia.pl.

„Witamy w państwie Tuska”

Była minister zdrowia, poseł PiS i lekarz Katarzyna Sójka przyznaje w rozmowie z Niezalezna.pl, że informacje pojawiające się w ostatnim czasie w mediach są wiarygodne. - Jeżeli szpitale alarmują, że nie płaci im się za nadwykonania za drugi kwartał (teraz kończy się trzeci i nadal nie ma tych pieniędzy), to wydaje się, że niezależnie, co powie teraz ministerstwo, to jest to namacalny dowód na to, że tych pieniędzy w szpitalach nie ma – zaznaczyła.

Jednocześnie zaapelowała do minister zdrowia Izabeli Leszczyny, o to, „żeby udzieliła takich informacji”. – Bo domyślam się, że NFZ i ministerstwo zdrowia powinno być zainteresowane takimi informacjami. Na przykład: ile jest takich szpitali, które mają podbramkową sytuację, gdzie i na jakich oddziałach będą wstrzymane te przyjęcia i planowe procedury. W końcu, jaka jest liczba tych pacjentów, którym odmawia się włączenia do programów lekowych. Myślę, że to należałoby powiedzieć, bo to należy się pacjentom – stwierdziła.

- Warto byłoby się też dowiedzieć, jaki jest wymiar tego długu Narodowego Funduszu Zdrowia wobec szpitali za wypracowane nadwykonania. Wiemy o tym, że te procedury nielimitowane i ich włączenie poprawiło sytuację z kolejkami, kiedy mówimy o endoprotezach czy o zaćmach, a dzisiaj słyszymy, że pacjenci są przekładani 

- wyjaśniła, dodając, że jej pacjentce „w ciągu ostatnich dwóch miesięcy już drugi raz przełożono planowy zabieg endoprotezy stawu biodrowego”.

- Ja jestem z Wielkopolski i w Wielkopolsce południowej jest szpital powiatowy w Krotoszynie, który również nosi się z zamiarem wyłączenia z funkcjonowania jednego co najmniej oddziału, bo ma problemy finansowe, które są bezpośrednio – jak tłumaczą dyrektorzy szpitali i niektórzy samorządowcy (bo nie wszyscy o tym mówią głośno) – związane z bieżącymi wydatkami, kwestiami kadrowymi i z niewypłaceniem nadwykonań za poprzednie kwartały

- tłumaczyła była minister zdrowia.

Katarzyna Sójka nawiązała do czasów poprzednich rządów Platformy Obywatelskiej i PSL-u (przez osiem lat do 2015 roku). - Jako Prawo i Sprawiedliwość ostrzegaliśmy, że koalicja 13 grudnia ma dwie strategie i można je podsumować słowami byłego ministra finansów w rządzie Donalda Tuska - Jacka Rostowskiego, że „pieniędzy nie ma i nie będzie” i pytaniem, które padło z ust prawdopodobnego kandydata na prezydenta pana Trzaskowskiego, który zastanawiał się „po co nam lotnisko w Warszawie, skoro mamy w Berlinie”. Być może więc strategia wobec służby zdrowia jest podobna: „po co nam szpitale w Polsce, jak możemy jechać do Berlina” – mówiła poseł PiS.

- Za naszych czasów nie było takich sytuacji, żeby pacjenci nie byli przyjmowani do szpitali, pomimo, że Komisja Europejska blokowała nam środki z KPO. Dzisiaj się pani minister [Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, minister funduszy i polityki regionalnej Polski-red.] powołała na te środki z KPO, natomiast trzeba też wyraźnie powiedzieć, że same te środki, które bardziej służą infrastrukturze, nie zabezpieczą bieżących wydatków i tych pieniędzy, których szpitale w tej chwili nie mają, a muszą wywiązywać się ze swoich zobowiązań finansowych. Można powiedzieć jedno: witamy w państwie Tuska

- podkreśliła rozmówczyni Niezalezna.pl.

Inne priorytety

Katarzyna Sójka przyznała, że „od początku kadencji, najważniejsza dla obecnej minister zdrowia jest aborcja, tabletka >>dzień po<< i karanie szpitali za odmowę dokonania aborcji pacjentkom, które przyniosą tylko i wyłącznie zaświadczenie”. - Większość sejmowa zadecydowała, że aborcji w tej formie, która była proponowana ma nie być, więc pani minister posiłkuje się jakimiś wytycznymi, które mają uszczegóławiać te procedury. I dzisiaj słyszymy o tym, że kolejne szpitale otrzymują kary za odmowę zabicia nienarodzonych dzieci na podstawie jakiegoś tam zaświadczenia – zaznaczyła polityk.

- Pani minister od samego początku dociska kolanem te dwa-trzy mało istotne tematy, a sprawy ważne dzisiaj z perspektywy ogromnej większości pacjentów (a to nie jest tabletka „dzień po”) odsuwa na bok. Realnym problemem dzisiaj jest leczenie onkologiczne, internistyczne, kardiologiczne, nefrologiczne, neurologiczne i każde inne, które trzeba z dnia na dzień leczyć i którego zaniechanie bezpośrednio zagraża życiu i zdrowiu pacjentów

- oceniła.

Według naszej rozmówczyni, „dziura i problem finansowy NFZ” szacowana na 5 miliardów złotych może w rzeczywistości być „znacznie większa”. - Ja już słyszałam, że 7 mld zł, a tak naprawdę nie wiemy ile, bo ministerstwo zdrowia nie informuje jaka to jest kwota – zauważyła.

- Ale pojawiają się kolejne problemy, na przykład w aptekach, gdzie brakuje niektórych leków. Mam pacjentów, którym wypisuje standardowe leki i oni tych leków w aptece nie mogą wykupić. Szukamy więc innych leków, zamienników. Są też coraz większe problemy w przychodniach 

- podsumowała była szefowa resortu zdrowia.

 



Źródło: niezalezna.pl, rynekzdrowia.pl

#Katarzyna Sójka #NFZ #szpitale #służba zdrowia #nadwykonania

po