Dramatyczna sytuacja w polskich szpitalach - informuje rynekzdrowia.pl. Przykładem jest chociażby wstrzymywanie przyjęć czy odwoływanie zaplanowanych zabiegów, co jak wszyscy wiemy - często może zagrażać życiu i zdrowiu pacjentów.
Portal informował, że "POZ mają kłopoty z przyjmowaniem pacjentów do opieki koordynowanej". Z doniesień, które docierają do Rynku Zdrowia, wynika, że szpitale mają także problemy z leczeniem najciężej chorych pacjentów, potrzebujących drogich leków. Ze względu na skalę niezapłaconych nadwykonań decyzję o wstrzymaniu od września włączania chorych do programów lekowych podjęła dyrekcja Ortopedyczno-Rehabilitacyjnego Szpitala Klinicznego im. W. Degi Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu. Ale nie jest to przypadek odosobniony...
Co więcej, dowiadujemy się także, iż z powodu braku środków, NFZ nie ogłosił konkursów na finansowanie nowych terapii lekowych, takich jak: leczenie ciężkiej osteoporozy pomenopauzalnej, leczenie ropnego zapalenia gruczołów potowych, leczenie kardiomiopatii, leczenie czerniaka błony naczyniowej oka. Ponadto, występują opóźnienia w kontraktowaniu nowoczesnej immunoterapii dla pacjentek chorych na raka szyjki macicy.
Coraz częściej zdarza się również, że odwoływane są zabiegu specjalistyczne. Również chirurgiczne, gdzie konieczna jest natychmiastowa interwencja.
O ustalenia te zapytano dziś na antenie Polsat News minister funduszy i polityki regionalnej Katarzynę Pełczyńską-Nałęcz. W odpowiedzi padło, że jest to "rzecz ogromnie niepokojąca".
"Z mojej strony mogę powiedzieć, że mamy duże środki inwestycyjne w KPO (…) na infrastrukturę zdrowotną, na modernizację infrastruktury zdrowotnej, m.in. w szpitalach powiatowych"
I tutaj kolejna wtopa ze strony minister od Tuska, gdyż eksperci, odnosząc się do zapowiedzi o środkach z KPO, mówią wprost: nie będą one przeznaczone na finansowanie świadczeń.
Portal Niezalezna.pl postanowił porozmawiać na ten temat z Waldemarem Kraską, senatorem PiS, byłym wiceministrem zdrowia, a przede wszystkim chirurgiem.
Nasz rozmówca już na wstępie podkreślił: "to są bardzo niepokojące doniesienia, ponieważ ograniczenie dostępności do zabiegów, czy to operacyjnych czy zabiegów diagnostycznych, może rodzić ogromne niebezpieczeństwo dla pacjentów".
"Przekładanie diagnostyki - np. przy chorobach nowotworowych, może skutkować tym, że pewnych procesów, które zachodzą w naszym organizmie, nie da się już odwrócić. Ta sytuacja może być dla nas wszystkich bardzo trudna"
I kontynuował: "Jeżeli ja słyszę w jednej stacji, że szpital w Lubartowie zamknął oddział chirurgiczny, to dla mnie jako dla chirurga, jest to zbrodnia. Pacjent, który wymaga zabiegu operacyjnego, w trybie nagłym - czyli na przykład: mamy wypadek drogowy, jest krwotok, uszkodzona śledziona - trzeba go operować tu i teraz. Ten oddział jest do tego przygotowany. Jeżeli go nie będzie, to ten pacjent będzie musiał jechać kilkadziesiąt kilometrów dalej, co zagraża jego życiu. To jest naprawdę ogromne niebezpieczeństwo dla pacjentów. Ta informacja, która pojawiła się dzisiaj, że NFZ nie płaci za nadwykonania, będzie skutkowało, niestety, zamykaniem oddziałów. A to powoduje ograniczony dostęp dla pacjentów do opieki zdrowotnej...".
Zapytany o zapowiedź Pełczyńskiej-Nałęcz, co do korzystania w tej materii ze środków z KPO", nasz rozmówca odparł: "pieniądze z KPO nie idą na bieżącą działalność ochrony zdrowia".
"To są środki inwestycyjne, tam chodzi głównie o opiekę długoterminową - np. modernizację. Te pieniądze nie pójdą na utrzymanie oddziałów. To, co było mówione w kampanii wyborczej, a to, co się dzieje, z pewnością budzi trwogę wśród pacjentów. My, jako opozycja, musimy mocno to piętnować, bo nie ma nic ważniejszego niż życie i zdrowie naszych pacjentów'