Sędziowie lekceważą prawo, procedury, nie chcą wykonać ustawy i jest to niebezpieczny precedens. Ale te nazwiska wcześniej czy później trafią na biurko prezydenta - skomentował zamieszanie w Sądzie Najwyższym Sebastian Kaleta.
Gościem Michała Rachonia w programie #jedziemy był poseł PiS Sebastian Kaleta wiceminister sprawiedliwości, który próbował wytłumaczyć widzom, co dzieje się obecnie w Sądzie Najwyższym.
- Obrady przybierają kuriozalny obraz. Mamy poważny problem z sędziami Sądu Najwyższego. Obrady, które powinny trwać dwie- trzy godziny, są ignorowane przez starszych sędziów, którzy udają, że nie wiedzą, jak powinien wyglądać krzyżyk podczas głosowania. To nie jest skomplikowane. Nazwiska pięciu kandydatów powinny trafić już dawno temu na biurko prezydenta, ale oglądamy sobie transmisje z tego przedszkola. Sędziowie lekceważą prawo, procedury, nie chcą wykonać ustawy i jest to niebezpieczny precedens. Ale te nazwiska wcześniej czy później trafią na biurko prezydenta. Kamil Zaradkiewicz nie dopuści do anarchii i poznamy nazwiska kandydatów, którzy mieliby zając miejsce Małgorzaty Gersdorf
- zapewnił Kaleta.
Wiceminister nie ma złudzeń, że ta obstrukcja jest celowa.
- Sędziowska elita elit, chce zmienić obowiązujący stan prawny i wejść w kompetencje Sejmu i Senatu. Chcą sami dla siebie ustalić regulamin, który stoi w sprzeczności z ustawą o Sądzie Najwyższym. Chodzi tylko o obstrukcje. Paraliż SN to realizowanie scenariusza opozycji. Ale na nic się do nie zda, bo jestem pewny, że wkrótce prezydent na swoim biurku zobaczy nazwiska pięciu kandydatów i skończy się ten teatr absurdu - powiedział Kaleta.
#Jedziemy | @sjkaleta: Obrady, które obserwujemy w Sądzie Najwyższym to jakieś kuriozum. Jeżeli sędziowie, elita prawnicza nie wiedzą w jaki sposób prawidłowo oddać głos na karcie do głosowania, to mamy duży problem z sędziami SN. Mamy tu do czynienia ze zwykłą obstrukcją. pic.twitter.com/1orktBPYDj
— TOP TVP INFO (@TOPTVPINFO) 11 maja 2020