Bułgarski europoseł Iłchan Kjuczjuk z liberalnej frakcji ALDE stanął w obronie sędziego Kamila Zaradkiewicza. W wiadomości do szefowej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen napisał, że dziennikarze "Gazety Wyborczej" przypuścili homofobiczny atak na Zaradkiewicza. Oczekuje też stanowczej reakcji.
Chodzi o publikację "Gazety Wyborczej", w której odniesiono się do życia prywatnego sędziego Kamila Zaradkiewicza, ujawniając informacje m.in. o jego orientacji seksualnej. Warto podkreślić, że zrobiła to gazeta, uchodząca wśród wielu środowisk za "ostoję tolerancji".
Artykuł uderzający w Zaradkiewicza spotkał się z falą krytyki w Polsce. "Ostatnie publikacje "Gazety Wyborczej" to rzeczywiście działalność poniżej poziomu najgorszego brukowca" - mówił wiceminister sprawiedliwości Marcin Romanowski.
Okazało się jednak, że sprawa medialnego ataku na sędziego Kamila Zaradkiewicza dotarła już poza granice naszego kraju. Zainteresował się nią bułgarski europoseł Iłchan Kjuczjuk z liberalnego ugrupowania ALDE.
- Oczekuję reakcji pani i Komisji Europejskiej na skandal, który miał ostatnio miejsce w Polsce. Dwóch dziennikarzy z wiodącej gazety zaatakowało polskiego sędziego pełniącego funkcję prezesa Sądu Najwyższego Kamila Zaradkiewicza w bezprecedensowy sposób, ujawniając orientację seksualną sędziego w artykule, co naruszało wszelkie etyczne standardy dziennikarstwa. Zrobili to dziennikarze Gazety Wyborczej - Justyna Dobrosz-Oracz i Wojciech Czuchnowski
- napisał europoseł Kjuczjuk w wiadomości do Ursuli von der Leyen, do której dotarł portal niezalezna.pl.
- Uważam, że jest to przejaw niedopuszczalnej homofobii. Wierzę, że pani i Komisja Europejska potępicie ten skandaliczny i bezprecedensowy atak i będziemy bronić zasad moralnych, których my, politycy, ale także dziennikarze powinniśmy być wierni
- stwierdził bułgarski polityk, dodając, że "liczy na pilną odpowiedź".