Zamach antydemokratyczny. Ryszard Kalisz i postkomunistyczna hydra » CZYTAJ TERAZ »

Burza po słowach Barley. „Miała być równość w UE, a niektórzy uważają, że można decyzje wymuszać siłą”

Wiceszef ministerstwa spraw zagranicznych odniósł się dziś do słów niemieckiej polityk o zagłodzeniu finansowym niektórych państw Unii Europejskiej. - Unia Europejska miała się kojarzyć z pozytywną agendą, z rozwojem, ze współpracą, z równością, a tu okazuje się, że są politycy, którzy uważają, że ta organizacja jest powołana do tego, żeby wymuszać siłą, głodem, jakieś decyzje polityczne na państwach członkowskich - powiedział Marcin Przydacz. Dodał, że słowa wiceszefowej Parlamentu Europejskiego Katariny Barley są nieakceptowalne w debacie publicznej.

Katarina Barley
Katarina Barley
Von Olaf Kosinsky - Eigenes Werk, CC BY-SA 3.0 de, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=78178952

"Państwa, takie jak Polska i Węgry, trzeba finansowo zagłodzić. Dotacje unijne stanowią bowiem skuteczną dźwignię"

- miała powiedzieć niemiecka wiceprzewodnicząca Parlamentu Europejskiego Katarina Barley w wywiadzie dla portalu radia Deutschlandfunk. W czwartek wieczorem redakcja portalu poinformowała, że w pierwszej wersji wyolbrzymiła oświadczenie Barley, która miała w rzeczywistości mówić tylko o Węgrzech, a nie o Polsce. Rozgłośnia Deutschlandfunk opublikowała też krótkie przeprosiny.

Marcin Przydacz był o to pytany w Polskim Radiu 24. Wiceszef spraw zagranicznych zwrócił uwagę, że wypowiedź padła z ust przedstawicielki niemieckiej sceny politycznej.

"Biorąc pod uwagę historię Niemiec, a zwłaszcza historię XIX wieku, XX wieku, II wojny światowej, myślę, że każdy polityk niemiecki powinien być tym bardziej ostrożny. Ten język jest w ogóle nieakceptowalny w debacie publicznej, aby jakiekolwiek państwo głodzić. A na pewno nie jest od tego Unia Europejska" - powiedział.

Jak zaznaczył wiceszef MSZ, "Unia Europejska miała się kojarzyć z pozytywną agendą, z rozwojem, ze współpracą, z równością, a tu okazuje się, że są politycy, którzy uważają, że ta organizacja jest powołana do tego, żeby wymuszać siłą, głodem, jakieś decyzje polityczne na państwach członkowskich".

"W moim przekonaniu to jest absolutnie skandaliczna wypowiedź, bez względu na to, czy ona dotyczyła jednego państwa, dwóch. Tym bardziej, jeśli dotyczyła Polski, po tych wszystkich straszliwych rzeczach, które się działy w Polsce z udziałem Niemców"

- powiedział.

Przydacz przypomniał o stanowisku wyrażonym w czwartek przez szefa KPRM Michała Dworczyka i rzecznika rządu Piotra Müllera, którzy oświadczyli, że "oczekują oficjalnych przeprosin i wycofania się z tych haniebnych słów". Dodał, że również wiceszef SZ Szymon Szynkowski vel Sęk rozmawiał o tym z przedstawicielami ambasady Niemiec w Warszawie.

"Ta sprawa na pewno nie zostanie przez nas zapomniana. Nie buduje to zaufania do instytucji europejskich i do niektórych polityków europejskich" - podkreślił.

Na uwagę, że "politykom z zewnątrz łatwiej jest mówić o tym, co się dzieje w Polsce, czy jakie plany ma się wobec Polski, kiedy asumpt do tego rodzaju wypowiedzi, dają i stwarzają polscy politycy", tacy jak europosłanka PO Róża Thun, która mówiła o dyktaturze w Polsce, czy prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz, która porównywała Polskę z III Rzeszą, czy z "komuną", Przydacz ocenił, że "wynurzenia prezydent Dulkiewicz w niemieckim radiu, gdzie mówiła, że jest gorzej niż w PRL-u, że jest Trzecia Rzesza, to jest absolutny brak szacunku dla ofiar III Rzeszy, dla tego, co się działo w latach 1939-45, dla tych milionów ludzi wymordowanych przez Niemców, ale też przez Sowietów w tym czasie".

"Może się odbić bardzo niekorzystnie także i na świecie, dlatego, że to jest brak szacunku dla ofiar totalitaryzmu niemieckiego III Rzeszy"

- zaznaczył wiceminister SZ.

 



Źródło: niezalezna.pl, PAP

#Unia Europejska #Katarina Barley #niemiecka polityk #zagłodzenie Polski

mg