"Witaj w domu" - takimi słowami zwróciła się do Tuska prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz. W prezencie wręczyła mu album Chrisa Niedenthala ze zdjęciami Gdańska.
Kiedy podjąłem decyzję o niekandydowaniu w przyszłorocznych wyborach prezydenckich powiedziałem może nawet za szczerze, jakie powody składają się na tę decyzję. Uważam, że kandydatura Małgorzaty Kidawy-Błońskiej – nawet, jeśli niektórzy będą kręcili nosami – jest kandydaturą z większymi szansami na końcową wygraną. I mówię o tym bez satysfakcji, bo mam wysokie mniemanie o sobie – nie dlatego, żeby mi odbiło – ale ja naprawdę nie mam kompleksu wobec Andrzeja Dudy
- podkreślił Tusk.
Jak dodał, już ponad dwa lata temu podczas spotkania w Brukseli wyznał szefowi Platformy Obywatelskiej Grzegorzowi Schetynie, że nie będzie ubiegać się o urząd prezydenta RP.
Ja mu wtedy powiedziałem: „słuchaj, ja obserwuję dość pilnie to, co się dzieje w Polsce, jak wygląda cała ta negatywna kampania, jak wyczuwam nastrój społeczny”. I ponad dwa lata temu powiedziałem mu: „szukaj kandydatury, która nie będzie tak łatwa do atakowania, bo na 99 procent nie będę kandydował”. I nie dlatego, że mi się nie chce. To nie ma też nic wspólnego z odwagą czy brakiem pewności siebie. Nauczyłem się przez te 5 lat w Europie, że w polityce takie wartości jak kalkulacja, kompromis czasami z własnymi ambicjami mają sens
- opowiadał Tusk.
Pytany o swoje plany polityczne odpowiedział:
Ja bardzo bym chciał, żebyśmy w Polsce przygotowali się dobrze do zwycięstwa, a nie po raz kolejny z okrzykami „hurra, hurra” biegli na zatracenie. Ja jeszcze potrzebuję trochę czasu, żeby przygotować grono ludzi, żeby pomóc w tym zwycięstwie za trzy lata.
Zaapelował też do zebranych, aby precyzyjnie określać sytuację związaną z rządami Prawa i Sprawiedliwości.
Unikałbym słów, które nie są adekwatne do rzeczywistości. Bo za chwilę zabraknie wam słów, a oni będą robili jeszcze gorsze rzeczy. Bardzo bym chciał, żebyśmy umieli używać języka w taki sposób, który nie sparaliżuje nas wtedy, kiedy zaczną się już dziać rzeczy, które trzeba będzie naprawdę mocno i ostro nazywać. Oni już wystarczająco dużo przesadzają z tym swoimi złymi zamiarami, żebyśmy jeszcze my przesadzali z opisywaniem tego, co oni robią
- instruował były premier.