Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Tomasz Teluk w „Gazecie Polskiej Codziennie”: Kolejny krok ku eurosuperpaństwu

W 1951 r. podpisano traktat ustanawiający Europejską Wspólnotę Węgla i Stali. Sześć lat później podpisano kolejne dokumenty powołujące Europejską Wspólnotę Gospodarczą i Euroatom, dające podwaliny pod współpracę gospodarczą na Starym Kontynencie. Traktat z Maastricht z 1993 r. przygotowywał unię walutową. Późniejsze dokumenty: traktaty z Amsterdamu i Nicei, przygotowywały UE do przyjęcia nowych członków i porządkowały proces decyzyjny. Traktat lizboński, który został podpisany, nomen omen, 13 grudnia 2007 r., a wszedł w życie dwa lata później, rozpoczął większą integrację, a zarazem centralizację Unii - pisze Tomasz Teluk w "Gazecie Polskiej Codziennie".

Liderzy opozycji
Liderzy opozycji
Zbyszek Kaczmarek/Gazeta Polska

Rozszerzono uprawnienia Parlamentu Europejskiego, zmieniono procedury głosowania w Radzie, poszerzono zakres uprawnień polityki europejskiej. Kolejny krok, jakim jest obecna reforma traktatowa, pokazuje, w jakim kierunku ma pójść kontynent w kolejnych latach.

Nadrzędny cel Niemiec

Komisja Konstytucyjna Parlamentu Europejskiego (AFCO) przedstawiła propozycję 267 zmian w obecnie funkcjonujących traktatach. 120-stronnicowy raport został przedstawiony przez pięciu sprawozdawców: Guya Verhofstadta z Belgii oraz czterech Niemców: Svena Simona, Gabrielę Bischoff, Daniela Freunda oraz Helmuta Scholza. 16 lat od uchwalenia traktatu z Lizbony Unię czeka reforma. Procedura zmiany traktatów będzie się odbywała przez zwołanie Konwentu i Konferencję Międzyrządową ws. Zmiany Traktatów UE.

„Chcemy stworzyć unię obronną. Chcemy wzmocnić naszą współpracę w dziedzinie energii, aby osiągnąć niezależność energetyczną i doprowadzić do dekarbonizacji” – tłumaczył Sven Simon. Dokument forsuje pięć frakcji europarlamentu: Europejska Partia Ludowa, socjaldemokraci, liberałowie, Zieloni i komunistyczna Lewica. Zmiany dotyczą reform instytucjonalnych, polityki zagranicznej, bezpieczeństwa i obrony, funkcjonowania gospodarki, jednolitego rynku, budżetu Unii, polityki społecznej, rynku pracy, migracji, zdrowia, edukacji i wreszcie energetyki, klimatu i ochrony środowiska.

Reformy są efektem pracy grupy francuskich i niemieckich ekspertów reprezentujących różne instytucje analityczne i akademickie. Kluczową zmianą jest poszerzenie systemu głosowania większością kwalifikowaną w Radzie UE na wszystkie polityki wspólnotowe łącznie z kwestiami bezpieczeństwa i polityki zagranicznej. Jednomyślność pozostawałaby jedynie w przypadku kwestii traktatowych czy rozszerzania UE. Zmniejszy się także liczba członków Komisji Europejskiej do 2/3 obecnego składu. Oznacza to, że wiele krajów pozbawionych byłoby reprezentacji w tym najważniejszym organie Unii.
Niepokoją także zmiany w budżecie. Rozszerzony ma być mechanizm warunkowości, który uzależnia wypłatę środków z budżetu UE od, bardzo szerokiego pojęcia, przestrzegania praworządności. Bruksela planuje także nowe podatki, ujednolicenie polityki fiskalnej, ograniczające wewnętrzną konkurencję. Wszystko po to, aby w przyszłości powstała Europejska Wspólnota Polityczna.

Na zmiany naciskają przede wszystkim Niemcy. Dla rządu Olafa Scholza federalizacja UE to najważniejszy cel polityki zagranicznej. Wykorzystując reformy, Niemcy chcą sobie podporządkować kwestie międzynarodowe oraz bezpieczeństwa. Pomysły Berlina popiera Paryż, który nie ma nic przeciwko ustanowieniu Europy wielu prędkości. Wspólnota Polityczna mogłaby więc podporządkowywać sobie obszary zależne, ale mniej zintegrowane.

Niebezpieczne pomysły

Na szczegółowe rozwiązania, które mogą być narzucone państwom członkowskim, zwraca uwagę eurodeputowany Jacek Saryusz-Wolski. Wiele z nich jest autorstwa ugrupowań, które będą prawdopodobnie tworzyć nowy rząd w Polsce: frakcji, do których należą politycy Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi czy Lewicy. Okazuje się, że zmieniane mają być także elementy zmierzające do forsowania rewolucji kulturowej. Równość kobiet i mężczyzn będzie zastępowana pojęciami z ideologii gender. UE stara się otworzyć furtkę do ingerencji w politykę państw członkowskich, jeśli te kwestionowałyby „równość genderową”.

Niepokojące są szczegółowe zmiany procesów decyzyjnych, dające znacznie większe kompetencje organom unijnym niż do tej pory. Chyba najbardziej szokujące pomysły dotyczą wspierania tzw. autonomii strategicznej Unii. Dla wielu polityków może to być furtka dla przejęcia kwestii bezpieczeństwa państw członkowskich przez UE z pominięciem relacji transatlantyckich i NATO. Ma temu służyć także zmiana sposobu głosowania w kwestiach polityki zagranicznej i bezpieczeństwa, czyli odejście od jednomyślności.

Wysoki przedstawiciel Unii ds. zagranicznych i polityki bezpieczeństwa musiałby także stosować się do rekomendacji Parlamentu Europejskiego, które byłyby dla niego wiążące. Zarówno Europejska Partia Ludowa, do której należą PO i PSL, jak i Renew, frakcja, której członkiem jest Trzecia Droga, chcą, aby UE prowadziła wspólną dla wszystkich państw politykę obronną, dokonywała wspólnych zamówień wojskowych i koordynowała politykę bezpieczeństwa. Niesie to za sobą niebezpieczeństwo realizacji celów wojskowych Niemiec, np. obronę ich terytoriów, a przywiązywanie mniejszej wagi do bezpieczeństwa Europy Środkowo-Wschodniej.

Konserwatywni europosłowie, w tym prof. Ryszard Legutko, zwracają uwagę, na rozmyte i niejasne akapity, które mogą służyć eurobiurokratom do dyscyplinowania państw członkowskich, za pomocą takich passusów jak „respektowanie europejskich wartości”. Tacy politycy jak Guy Verhofstadt chcieliby wejścia w życie zmiany traktatów bez jednomyślności, lecz jedynie po ratyfikacji 4/5 państw UE, co mogłoby oznaczać wyżej opisywane zmiany, np. bez poparcia Polski i Węgier.

Na czele zadań, które reforma UE stawia sobie za cel, są zmiany klimatu i czysta energia. „Łatwo sobie wyobrazić unijne zarządzanie na przykładzie Turowa – biurokraci z Brukseli mogliby dowolnie zamykać polskie przedsiębiorstwa pod pretekstem ochrony środowiska, a Polska nie miałaby żadnego pola manewru” – pisze Jacek Saryusz-Wolski. UE chciałaby kontrolować leśnictwo, działania w czasie pandemii czy edukację. Ochrona „zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego” niesie zaś za sobą ryzyko odgórnego narzucania przepisów w kwestii seksualizacji dzieci, związków partnerskich, aborcji czy eutanazji. O kierunkach zmian prawnych miałyby decydować postępowa wiedza naukowa i nastroje społeczne.

Komuniści chcą ponadto otwarcia się na migrację, przyznawania obywatelstwa po pięciu latach przebywania na terenie UE, a także umożliwienia głosowania w wyborach do PE młodzieży od 16. roku życia. To oznacza znaczne umocnienie elektoratu lewicowego, albowiem zarówno młodzi, jak i migranci głosują przede wszystkim na postępowców i socjalistów.

W stronę superpaństwa

W myśl nowych przepisów UE stawałaby się superpaństwem federalnym. W aspekcie geopolitycznym mogłoby to oznaczać odchodzenie od partnerstwa transatlantyckiego, będącego podstawą struktury bezpieczeństwa Europy, na rzecz przyjaznych stosunków z Rosją i Chinami. Oznaczałoby to porzucenie takich projektów jak Inicjatywa Trójmorza oraz radykalnie pogorszyłoby sytuację krajów Europy Środkowo-Wschodniej, które mogłyby się stać znów strefą wpływów rosyjskich.

Pomysły brukselskich biurokratów mogą trafić na podatny grunt. Ewentualny rząd Koalicji Obywatelskiej, Lewicy i Trzeciej Drogi w większości podziela założenia reformy traktatowej. Oznacza to, że polska polityka zagraniczna znów stałaby się berlinocentryczna, kosztem interesów narodowych i przyszłości kolejnych pokoleń Polaków.

Autor jest założycielem i dyrektorem Instytutu Globalizacji (www.globalizacja.org)

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

#polityka

Tomasz Teluk