Występ pani poseł KO Klaudii Jachiry, jej pełna patosu, uniesienia i radości recytacja przeróbki „Roty” Marii Konopnickiej wykonana z mównicy sejmowej, powinna być nie tylko wydana drukiem i kolportowana szeroko wśród zwolenników opozycji, ale też zarchiwizowana w Bibliotece Narodowej jako świadectwo czasów i bezcenny zabytek dotyczący twórczości posłów na Sejm Rzeczypospolitej.
Cóż tam taki poseł jak Julian Ursyn Niemcewicz i jego dzieła dotyczące polskiej sprawy – dopiero literacki talent Jachiry będzie dla grona posłów-literatów pomnikiem trwalszym od spiżu.
„Nie rzucim Unii skąd nasz ród, praw kobiet ani mowy. Polskie my córy, polski lud, Rzepichy szczep piastowy. Nie damy, by nas zgłębił wróg! Tak nam dopomóż Tusk, tak nam dopomóż Lempart” – idą pierwsze strofy „Roty”, a wszystko nie bez kozery, bo sejm wszakże uchwalał rok 2022 rokiem Marii Konopnickiej. Właściwie z jednej strony – ręce opadają poniżej poziomu dolnego Petru i ogarnia człowieka śmiech zwany pustym, ale z drugiej włos się jeży na głowie i rzecz cała napawa przerażeniem. Nie tyko po występie Jachiry, ale i po innych reakcjach sejmowych tego dnia, gdy na sali o prounijnej, lecz suwerennej postawie Polski, mówił Mateusz Morawiecki, a zaraz potem lewica nawoływała do wspólnego śpiewania „hymnu Unii Europejskiej”. Te wszystkie wariactwa dotyczące symboli, słów i znaczeń da się odczytać bowiem głębszy rdzeń rewolucji, którą próbuje się w Polsce przeprowadzić. Zamiast hymnu polskiego – „hymn Unii”. Zamiast polskiej flagi czcijmy flagę Unii (pal sześć, że nie jest ona żadną oficjalną „flagą państwową” – wszak UE państwem nie jest). I wreszcie, co wybiło jak gejzer głupoty z ust poseł Jachiry – wstawianie liderów opozycji w miejsce Boga z „Roty”.
Z tej „Roty”, pisanej w 1908 roku, a pierwszy raz odśpiewanej publicznie w Krakowie w 1910 roku, w czasie odsłaniania pomnika Grunwaldzkiego na pięćsetlecie bitwy. Tej „Roty”, która konkurowała do miana i rangi hymnu po odzyskaniu niepodległości, i choć nim nie została, to niejako stała się naszym „drugim hymnem”, a znaczeń dodatkowych nabrała szczególnie wtedy, gdy okazało się, że na powrót trzeba bić się – o życie, o przetrwanie narodu i państwa – z niemieckim żywiołem w trakcie II wojny światowej. „Twierdzą nam będzie każdy próg” w sercach, umysłach, duszach Polaków otwiera drogę do symboli dla nas tylko odczytywalnych: do korzeni, domu, rodziny, polskości, bociana na gnieździe, kapliczki przydrożnej, krzyża który na czole dzieciom czyni matka, gdy wysyła dziatwę w drogę.
Tak więc Boga, który jest w świecie tych wartości i skojarzeń, Boga który wpisany jest w przysięgi polskie, w te wszystkie roty, a nie jedną li tylko, w te wszystkie chwile, gdy żołnierz polski, czy powstaniec, czy ktokolwiek, kto służyć miał Polsce w jakikolwiek sposób miał wypowiadać – Klaudia Jachira z Koalicji Obywatelskiej postanowiła usunąć. A zamiast tego dać Tuska i Lempart. Hołownię i Biedronia. I wreszcie dwóch liderów wymienionych w tej ostatniej strofie: „Nie będzie Kaczyński pluł nam w twarz, ni Czarnek dzieci nam tumanił. Unijny wstanie hufiec nasz, duch będzie nam hetmanił. Pójdziem, gdy zabrzmi złoty róg. Tak nam dopomóż Kosiniak, tak nam dopomóż Trzaskowski!”.
To nie przypadek, nie wykwit „talentu” złotoustej Jachiry – to program laicyzowania, zeświecczania kraju, „opiłowywania katolików”, rugowania Boga, chrześcijaństwa z przestrzeni publicznej. Smutny to był występ. Czy też raczej – tragikomiczny. Śmiać się można, owszem, ale przez łzy…