- Teraz różne grupy uświadamiają sobie, że używanie tego typu obelg nie jest słuszne. I że są rzeczy, które potrafią nas zjednoczyć, bo wszyscy jesteśmy Polakami – mówił Krzysztof Kleszcz, poeta i raper, który na co dzień jest nauczycielem geografii, przez co zna nastroje młodzieży
- Manifestowałem pod poznańskim konsulatem, byli tam kibice, ale także z Julki chodzące wcześniej na manifestacje Strajku Kobiet. Widzimy w twarzach tych dzieciaków poszukiwanie dobra. Skąd one mają od razu wszystko wiedzieć, odróżnić każdy mechanizm manipulacji? Przypomnijmy sobie siebie jako nastolatków, wielu z nas też zajęło to kupę czasu
– mówił Piotr Lisiewicz.
Artysta odpowiadał: - Można tym młodym ludziom wiele pokazać, dobrą piosenką, dobrym słowem. I jeśli otworzyło im się oko na straszną rzecz, jaka dzieje się na Ukrainie, to być może otworzy się też na inne sprawy. Teraz jest okazja, bo dotąd w każdej dziedzinie życia potrzebna jest jakaś naklejka, którą komuś się naklei na czoło. I tak się go postrzega. Jeżeli nie masz tej naklejki, musisz być zupełnie odrzucony, słucha się tylko swoich. Taki dziwny czarno-biały świat, a przecież wszyscy wiemy, że np. jak przyjdzie wiosna, jest ten świat kolorowy.
Lisiewicz wskazał na genezę obecnego ostrego podziału. - Ten podział nie zaczął się przypadkowo. Po Smoleńsku miał on swoje uzasadnienie. Chodziło o to, żeby wymienić elity wywodzące się z postkomuny. Nie możemy już mieć takich elit, które zachowują się w sposób kompletnie niegodny. Poparła to większość ówczesnej młodzieży. Tamta strona odpowiedziała: wy ostro, to my też ostro. Zrobimy tak, żeby Polacy w każdej sprawie byli wobec siebie wrogami.
Jak podkreślił Krzysztof Kleszcz, dziś czas na powrót rozmowy, zamiast samych wyzwisk. - Możemy nie tylko mówić do siebie, ale i oczekiwać odpowiedzi. Na przykład nie zgadzam się z tobą 100 procentach, ale rozumiem twoje racje i akceptuję
Na czym zdaniem Lisiewicza polega niezwykłość spotkania ludzi o przeciwnych poglądach na manifestacjach w sprawie Ukrainy? - Gdy my robiliśmy ten ostry podział po kwietniu 2010, to było uczciwe, bo w interesie zwykłych ludzi. Ale z tamtej strony ostry język to manipulowanie ludźmi, by działali na własną niekorzyść. No i strach Tomasza Lisa polega na tym, że gdy młodzi ludzie spotkają się manifestując w tej samej sprawie na ulicy, to okaże się, że ta druga strona jest zupełnie inna, niż sobie wyobrażaliśmy.