Monika Rosa w dość oryginalny sposób "zabłysnęła". Posłance jakoś nawet szło udawanie stanowczej, nie obyło się bez używania mocnych słów. Ale jak to z politykami Nowoczesnej bywa, coś poszło nie tak... Wydaje się, że może to być efekt jakiejś złośliwej infekcji w klubie Nowoczesnej, bo zbyt często mówią to, czego nie chcą.
Posłanka Nowoczesnej Monika Rosa była gościem programu #RZECZoPOLITYCE. Rozmowa zapowiadała się bardzo poważnie. Wiodącym tematem były kwestie związane z obywatelskim projektem ustawy o zmianie ustawy z dnia 7 stycznia 1993 roku: o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży oraz o planowanym na jutro proteście środowisk feministycznych i lewicowych.
Pomimo wielkiej powagi zagadnienia posłanka Nowoczesnej postanowiła zaczerpnąć z "tradycji" swoich klubowych koleżanek i kolegów i powiedziała coś, co będzie zapewne długo cytowane...
Ja tylko to tutaj zostawię
— PikuśPOL (@pikus_pol) 22 marca 2018
Pani Poseł Monika Rosa team .Nowoczesna
- Po raz kolejny PiS chce nam chyba udowodnić, że jesteśmy idiotkami, a NIMI JESTEŚMY
Źródło https://t.co/xsyTopZ1nY pic.twitter.com/pKOCSJfKid
Podczas pierwszego "Strajku Kobiet" wpadkę w stylu "popisu" Moniki Rosy, zaliczyła jej partyjna koleżanka, posłanka Joanna Scheuring-Wielgus, która krzyczała do tłumu feministek... "dość dyktatury kobiet!"
CZYTAJ WIĘCEJ: „Dość dyktatury kobiet!” – wołała poseł Nowoczesnej. I brnie w to dalej…
Wpadki posłów Nowoczesnej stały się już w polskiej polityce pewną "nową świecką tradycją". Politycy partii będącej obecnie na skraju progu wyborczego nadal nie wychodzą z formy, do której nas przyzwyczaili.