Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Polska

Tak rozpoczął się koszmar. Wstrząsająca relacja Magdaleny. "Dwie godziny minęły, zabrali dzieci"

Magdalena Woźna została zatrzymana przez policję do odbycia kary, po czym odebrano jej dzieci. Cztery dni później czteromiesięczny Oskar zmarł w niewyjaśnionych okolicznościach. Dziś w TV Republika kobieta powiedziała, jak wyglądało zatrzymanie.

Sprawę śmierci czteromiesięcznego dziecka nagłośniono w programie „Interwencja” emitowanym na antenie Polsatu. Chłopiec zmarł krótko po tym, jak wraz z siostrą trafił do rodziny zastępczej, gdy jego matkę policja zatrzymała do odbycia kary pozbawienia wolności. Matkę upokorzono publicznie na pogrzebie dziecka, przywożąc ją w więziennym drelichu, zakutą w kajdanki zespolone.

Koszmar pani Magdaleny. Za co ją skazano?

Dziś Magdalena Woźna, która padła ofiarą tego podłego upokorzenia, była gościem TV Republika. - Za co była ta kara? - zapytała prowadząca program Danuta Holecka.

- To była kara za oszustwo internetowe - odpowiedziała Magdalena Woźna. Stwierdziła, że sprawa dotyczyła wystawionego przedmiotu na kwotę około 3 tysięcy, który został przez kogoś zakupiony, a pieniądze trafiły na konto kobiety. - Nie miałam tych pieniędzy, nie używałam tych pieniędzy - stwierdziła kobieta, twierdząc, że doszło do włamania na jej konto w mediach społecznościowych. Jakby nie było, sprawa dotyczyła przestępstwa na niewielką kwotę.

W sprawie, jak potwierdziła adwokat Magdalena Majkowska, wydano wyrok nakazowy, który się uprawomocnił. Pani Magdalena została skazana na ograniczenie wolności poprzez prace społeczne, ale ich nie wykonywała, bo była w zaawansowanej ciąży.

- Nie mogłam chodzić, kobieta w zaawansowanej ciąży i w połogu, nie może odbywać żadnych prac - stwierdziła.

"Dwie godziny minęły, przyjechały panie z opieki..."

W końcu nadszedł 15 maja, godzina 8:15. Do mieszkania Magdaleny Woźnej przyszli funkcjonariusze policji.

"Przyszli i powiedzieli, że jestem zatrzymana, poszukiwana. Nie ukrywałam się, nie miałam nawet pojęcia. Powiedzieli, że muszę odbyć karę pozbawienia wolności w zakładzie karnym na Grochowie. Zapytali, czy dzieci będą miały opiekę. Powiedziałam, że może zostać prababcia dzieci, babcia dzieci, ale stwierdzili, że jedynie może zostać ojciec dziecka" - opowiadała Magdalena Woźna w rozmowie z TV Republika.

Kobieta przyznała, że powiedziała policjantom, że ojciec dziecka jest w pracy i jest poszukiwany, więc nie ma możliwości, by został z dziećmi. Mimo to, dano mu dwie godziny na przyjazd. "Dwie godziny minęły, przyjechały panie z opieki, które powiedziały, żebym oddała akty urodzenia dzieci, książeczkę zdrowia Lenki i Oskara, wzięli je po prostu i zabrali" - powiedziała kobieta.

Kobieta trafiła do więzienia, gdzie parę dni później dowiedziała się o śmierci dziecka. "To ogromne przeżycie, tego nigdy nie zapomnę" - wskazywała Magdalena, dodając, że w więzieniu nie miała wsparcia od nikogo, poza koleżankami z celi. Po wyjściu z więzienia poszła na grób synka, któremu obiecała, że nie zostawi tej sprawy i dowie się, jak doszło do tej tragicznej sytuacji. Na ten moment, nie wie gdzie przebywał jej synek, jak również gdzie jest 3-letnia córka.

Ale jutro kobieta ma się spotkać z córeczką, w obecności sądu, który ma ocenić więź emocjonalną między matką a córką. Magdalena ma do przekazania swojej córce Lence ważną wiadomość: "Że bardzo ją kocham. Że jeszcze troszkę i będzie w domu". 

A jak finalnie wyglądały "poszukiwania" ojca dziecka? Odnaleziono go, przesłuchano i zwolniono do domu. Był obecny na pogrzebie syna.

Źródło: Telewizja Republika