"Trwa u nas taki pełzający zamach stanu" - ocenił sytuację polityczną w Rumunii George-Nicolae Simion z prawicowej partii AUR. Goszczący w studiu Telewizji Republika polityk przyznał, że jest sporo podobieństw w wyborach prezydenckich w obu krajach. Jednym z nich są próby brukselskiej ingerencji. "Do niedawna w Rumunii mieliśmy prezydenta etnicznego Niemca. Tacy ludzie po prostu słuchają niemieckich poleceń. Zresztą podobnie robi w Polsce Donald Tusk" - ocenił Simon.
Kandydujący w unieważnionych wyborach w 2014 roku Simion (zajął czwarte miejsce) jest w Polsce na spotkaniach m.in. z politykami Prawa i Sprawiedliwości. Jak zaznaczył, jest też żywo zainteresowany wyborami prezydenckimi w Polsce i porównuje je do wyborów w Rumunii.
Trwa u nas taki pełzający zamach stanu. Wieczorem wrócę do Bukaresztu i jutro znów będziemy walczyć z tą sytuacją. Rumuni pytają sami siebie, czy jest u nas jakieś "głębokie państwo", czy rządzą jakieś instytucje. Czy pan Georgescu będzie mógł w ogóle kandydować
– mówił w Telewizji Republika.
Dodał, że mam nadzieję, że 15 marca, zostaną zatwierdzeni kandydaci w wyborach prezydenckich, a wśród nich także aresztowany Calin Georgescu.
Kandydat ten został zatrzymany, gdyż u "jednego z jego współpracowników" znaleziono duże ilości pieniędzy i... bilety do Moskwy. "Te dowody niewiele są warte" - podkreślił Simion. Dodał, że zatrzymany to nie bliski współpracownik kandydata na prezydenta, tylko lider bojówki, który niedawno wrócił z Konga. Nie brał udziału w kampanii prezydenckiej, ale próbuje się go teraz połączyć z Georgescu.
Powodem anulowania pierwszej tury było zaś finansowanie kampanii Georgescu. Oskarżano o to Rosję.
Ktoś rzeczywiście zapłacił influenserom, ale to nie Rosja, to nie Chiny, to partia liberalna, która płaciła by zdyskredytować patriotów w mediach. Oni nazywają się centroprawicą, ale są lewicowo-liberalni. Opłacili kampanię Georgescu, żeby zaszkodzić patriotom, ale nie spodziewali się, że to tak eksploduje i wypromują go
– przypomniał Simion.
Wśród podobieństw, dotyczących procesów wyborczych - w obu państwach Unia Europejska wpływa na lokalną politykę. "W Bukareszcie mieli trochę łatwiej: po prostu ktoś z Brukseli dzwonił, ktoś odbierał i wykonywał, co mówili. Przecież mieliśmy do niedawna w Rumunii prezydenta etnicznego Niemca. Tacy ludzie po prostu słuchają niemieckich poleceń. Zresztą podobnie robi w Polsce Donald Tusk" - ocenił Simion.
Romania, Verifield poll:
— Europe Elects (@EuropeElects) March 6, 2025
Presidential election
Georgescu (*): 45% (+34)
Antonescu (*-S&D|EPP): 20% (n.a.)
Dan (*-RE): 14% (n.a.)
Lasconi (USR-RE): 8% (-11)
Şoșoacă (S.O.S.RO-NI): 3% (n.a.)
+/- vs. 20-21 November 2024
Fieldwork: 14-18 February 2025
Sample size: 1,000
➤… pic.twitter.com/sdMc5z0cGX
Jak wynika z niedawnych sondaży, Calin Georgescu ma teoretyczną szansę na wygraną nawet w pierwszej turze powtórzonych wyborów prezydenckich.
Za sprawą bezprecedensowej ingerencji UE i rumuńskich sądów w proces wyborczy, zwalczany Georgescu zwiększył swoje poparcie aż do 45 procent. W pierwszej turze unieważnionych wyborów w 2024 r. kandydat uzyskał wynik 23 proc.
Popierany przez PNL i socjaldemokratów Crin Antonescu mógłby liczyć jedynie na 20,3 proc. poparcia.