Szczerski pytany w Polsat News, dlaczego prezydenta Andrzej Duda nie pogratulował "zwycięstwa w wyborach", tylko zwycięskiej kampanii Joe Bidenowi, odparł, że taki jest stan faktyczny na dziś.
- Nikt jeszcze nie wie, ile głosów otrzymał pan Joe Biden, nawet tych głosów elektorskich - mówił szef gabinetu prezydenta.
- My nie dyskutujemy ze stanem, który jest w Ameryce, tylko odpowiednio do niego pan prezydent dobrał słowa
- dodał.
Dopytywany, dlaczego prezydent nie pogratulował w taki sposób wtedy, gdy wygrał Trump, Szczerski podkreślił, że cztery lata temu głosy były policzone i została zamknięta cała procedura wyborcza, a kontrkandydatka Trumpa - Hillary Clinton wygłosiła przemówienie, w którym oficjalnie uznała zwycięstwo Trumpa.
- Dziś te głosy są nadal liczone, i nawet gdybyśmy chcieli w depeszy wpisać gratulacje dotyczące ilości zdobytych głosów elektorskich, to nie wiemy, ile było tych głosów
- powiedział Szczerski.
- Mogę zapewnić, że depesza gratulacyjna jest przygotowana. Czekamy na moment, który byłby odpowiedni do tego, żeby tę depeszę w imieniu państwa polskiego wysłać. Tweet jest osobistymi gratulacjami pana prezydenta za zwycięską kampanię dla Joe Bidena i uważam, że to właściwe odniesienie do obecnej rzeczywistości - dodał.
Szczerski zapewniał, że z nową administracją amerykańską otoczenie prezydenta będzie układać "dobre relacje dla Polski".
- Jesteśmy już po pierwszych kontaktach z osobami, które są wyznaczone do przyszłej administracji Joe Bidena do spraw kontaktów z zagranicznymi partnerami. One są nadal jeszcze reglamentowane, bo przepisy amerykańskie bardzo limitują kontakty z zewnętrznymi partnerami zagranicznymi jako oficjalnymi partnerami w czasie tego momentu między dzisiejszym dniem a 20 stycznia, gdy Joe Biden obejmie urząd
- powiedział szef gabinetu prezydenta.
Przekonywał, że współpracownicy prezydenta mają kontakty z osobami z otoczenia prezydenta-elekta Joe Bidena.
- Mam osobiste znajomości z tymi osobami, to są ludzie też nie nowi. Przynajmniej ci ludzie, których dzisiaj się wymienia jako ewentualnych przyszłych urzędników Białego Domu. Znamy ich dobrze i to nie jest żadna tajemnica, że to są osoby powszechnie znane, wielokrotnie mieliśmy z nimi różnego rodzaju kontakty czy przy okazji różnego rodzaju konferencji, czy spotkań politycznych w Waszyngtonie - zapewniał szef gabinetu prezydenta.