Myśliwi nie są zadowoleni z rozwiązań nowej ustawy łowieckiej. Wielu z nich już wzywa do bojkotu polowań, a część zapowiada wypisanie się z Polskiego Związku Łowieckiego. To oznacza rozpad i paraliż systemu polowań. – Możemy obudzić się w trudnej sytuacji (…) Ci, co głosowali niech wezmą teraz strzelby i niech idą polować. Zobaczą jak to wygląda – mówi w rozmowie z portalem niezalezna.pl prof. Jan Szyszko, poseł PiS i były minister środowiska.
Ustawa prawo łowieckie zmienia ogromną liczbę przepisów. Po pierwsze w zasadzie wprowadza się zakaz wprowadzono zakaz płoszenia i szkolenia psów i ptaków drapieżnych na żywych zwierzętach - poza polowaniami i odłowami. To zmiana bijąca w rolników (którzy psami odstraszali dziki z własnych pól) i hodowców psów myśliwskich (nie będzie można przeprowadzać szkolenia i sprawdzianów). Ustawa znosi karanie za utrudnianie polowań. Zakazuje się udziału w polowaniach dzieci poniżej 18 roku życia. Ponadto dochodzi do złamania samorządności PZŁ, gdyż ustawa wprowadza Łowczego Krajowego nominowanego przez Ministra Środowiska. Ponadto zarządy kół mają od 1 kwietnia odpowiadać własnym majątkiem za politykę kierowanego przez siebie koła łowieckiego. To może spowodować, że… nikt nie będzie chciał zarządzać kołami i co za tym idzie nie będzie miał kto wystawiać odstrzałów na zwierzynę. Wiele wskazuje, że od momentu wejścia ustawy myśliwi w ogóle przestaną polować, co spowoduje gwałtowny wzrost liczby zwierzyny, a co za tym idzie wzrost szkód łowieckich w uprawach rolnych.
Ustawę ocenił dla nas były minister środowiska, myśliwy i naukowiec prof. Jan Szyszko (PiS).
- Myśliwi są strasznie niezadowoleni i mają rację. Po pierwsze stawia się wyżej prawo stanowione od prawa naturalnego. Poprawka która jest według mnie szczególnie niebezpieczna ingeruje bezpośrednio w mój światopogląd i to, jak mam wychowywać moje dzieci. Nie będę mógł zabrać syna czy córki na polowanie, aby im pokazać, w jaki sposób się pozyskuje dobre pożywienie w sposób bardzo humanitarny. Druga sprawa, która jest niebezpieczna to że, jednak koła łowieckie będą w trudnej sytuacji, gdyż nie będzie wolno strzelać w pobliżu zabudowań na odległość 150 metrów. Tam też jest dużo szkód łowieckich. Rolnicy nie będą zadowoleni. Trzecia sprawa to zniszczenie kynologii i polskich ras psów myśliwskich a także sokolnictwa. To wielkie dziedzictwo Polski wpisane i użyteczne dla człowieka np. na lotniskach
- mówi nam prof. Szyszko.
Zdaniem byłego ministra należało system usprawniać, a nie całkowicie zmieniać.
Polski Związek Łowiecki traci samorządność. Oceniam to krytycznie. Wielokrotnie podkreślałem, że PZŁ jest swego rodzaju unikatem, niezwykle ważnym z punktu widzenia zarządzania populacjami zwierząt łownych, o dużych zasługach dla ochrony przyrody. Trzeba było ten model wzmacniać eliminując patologię na szczeblach lokalnych.
Czy zmiany skłonią myśliwych do odwieszenia swoich strzelb na ścianę? Prof. Szyszko nie ma wątpliwości, że byłby to fatalny scenariusz.
Wygląda na to, że możemy się obudzić w trudnej sytuacji, jeśli myśliwi przestaną polować. Na to może się zanosić, gdyż wielu nie będzie na to stać. Mnie łowiectwo kosztuje ok. 10 tys. zł rocznie. Nie każdy jest w mojej sytuacji. Boję się, że myśliwi zaczną rezygnować z członkostwa w kołach, aby nie odpowiadać materialnie za szkody wyrządzane rolnikom przez zwierzęta, którym nie będą mogli zapobiegać. Wielu z nich wyjdzie z założenia, że lepiej kupić prawo do polowania niż wikłać się w PZŁ, członkostwo, sprawozdania, szkody łowieckie, wypłacanie itd.
Były minister środowiska wskazuje, że sytuacja w nieodległej przyszłości może być bardzo poważna.
Ci, co głosowali niech wezmą teraz strzelby i niech idą polować. Zobaczą jak to wygląda - stwierdza Jan Szyszko.