Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Reklama
Polska

Socjolog o wsparciu totalnej opozycji dla protestów „Strajku Kobiet”: To jest próba testowania

- To jest próba testowania bym powiedział, ponieważ co do tego, że protesty mogą nie przynieść korzyści, to liderzy partii opozycyjnych zdają sobie doskonale sprawę - powiedział w rozmowie z Niezalezna.pl socjolog prof. Henryk Domański, oceniając zaangażowanie niektórych polityków w uliczne zadymy tzw. "Strajku Kobiet".

Od środy trwają protesty po opublikowaniu w dzienniku ustaw orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji eugenicznej. W wydarzeniach tych biorą udział niektórzy przedstawiciele opozycji parlamentarnej, wyrażając tym samym swoje poparcie dla wulgarnych zadym, organizowanych przez skrajną lewicę.

Reklama

Prof. Henryka Domańskiego spytaliśmy, czy w jego ocenie, protesty wzmocnią pozycję ugrupowań opozycyjnych.

Według naszego rozmówcy tak się niestanie, „jeżeli przez opozycję rozumiemy partie polityczne nazywane opozycyjnymi”. – One najwyżej wzmocnią poparcie dla tych nastrojów proaborcyjnych i utrwalą to przekonanie, że aborcja powinna być dozwolona w większym stopniu, nawet w większym stopniu, niż miało to miejsce na podstawie obowiązującej od 1992 r. ustawy – ocenił socjolog.

- Nie wzmocnią tych partii politycznych, bo one są słabe i tak jednoznacznie (z wyjątkiem lewicy) się nie udzielają za popieraniem tego typu wystąpień

- dodał.

W jego ocenie proaborcyjne demonstracje nie wzmocnią także lewicy, ponieważ „jest ona wewnętrznie rozbita”, a o jej pozycji decydują „inne uwarunkowania”, które sprawiają, że społeczeństwo ma do niej „wstrzemięźliwy stosunek”. – Nie tworzy ona żadnej formacji – wskazał.

Na uwagę, że politycy KO podpinają pod protesty aborcjonistek, biorąc w nich aktywny udział, a także poprzez m. in. media społecznościowe, prof. Domański wskazał, że jest to „całkiem racjonalna próba posłużenia się taką strategią”. - To jest próba testowania bym powiedział, ponieważ co do tego, że one [protesty-red.] mogą nie przynieść korzyści, to liderzy partii opozycyjnych zdają sobie doskonale sprawę – wyjaśniał.

- Oni liczą na to, że być może w połączeniu z pandemią, z tą niechęcią, w niektórych aspektach negatywną oceną poczynań rządu, że to się nałoży wszystko na siebie i może jakiś efekt będzie

- zastanawiał się nasz rozmówca, dodając, że to są jedynie hipotezy. – Zobaczymy jak to będzie, ale w tej chwili nic by na to nie wskazywało, bo niby kogo i dlaczego te protesty miałyby wzmocnić? – pytał.

Wykluczył jakiekolwiek korzyści dla PSL-u, wskazując, że partia ta „najmniej się udziela” w tej sprawie.

- Jeżeli zaś chodzi o Platformę Obywatelską, to jej strategia wynika z krytyk pod jej adresem, że ona nic nie robi, nie angażuje się, że jej nie widać, że trudno ją zidentyfikować z jakąś określoną formacją, więc robią, co mogą – a może się uda

- ocenił prof. Domański.

Odnosząc się do głosów niezadowolenia docierających z wewnątrz Platformy, dotyczących zbyt silnego „skrętu w lewo” i wzywających do powrotu do tzw. centrum, socjolog nie potrafił wskazać, jak ten spór może się zakończyć. 

- To chyba żadnego efektu nie spowoduje, ponieważ ten problem Platforma ma od samego początku, a zwłaszcza od 2015 roku, że jest postrzegana bardziej jako ruch, niż partia polityczna, nieokreślona, która próbuje przyciągać do siebie elektorat ze wszystkich możliwych stron, a w przypadku partii politycznych to nie działa

- tłumaczył.

Według niego, działania Platformy idą w kierunku „osłabienia i zmniejszenia szans pozyskania elektoratu, czy poprawienia swoich notowań w wyniku uczestniczenia w tych protestach”. 

- Jedni członkowie Platformy biorą w nich udział, inni nie biorą, a ludzie to widzą i to potwierdza ich przekonanie o rozbieżnościach i nieokreśloności Platformy w tym profilu politycznym

- podsumował Henryk Domański.
 

Źródło: niezalezna.pl
Reklama