- Unurzanie się w kłamstwie smoleńskim było przepustką do karier w Europie dla Donalda Tuska i dla wielu dziennikarzy oraz naukowców, którzy znając prawdę, godzili się na kłamstwo lub milczenie - powiedział Tomasz Sakiewicz, redaktor naczelny "Gazety Polskiej" podczas debaty po emisji najnowszego odcinka serialu dokumentalnego "Reset".
W najnowszym odcinku serialu "Reset" ujawniono szokujący dokument. Z notatki ze spotkania z 18 kwietnia 2010 r. wynika, że gdy na pogrzeb śp. Lecha Kaczyńskiego przybył do Polski Dmitrij Miedwiediew, rozmawiający z nim Donald Tusk i Bronisław Komorowski zadeklarowali... "podjęcie działań ws. godnego upamiętnienia czerwonoarmistów zmarłych w polskich obozach jenieckich", w tym "ufundowanie odpowiedniego obelisku".
Po emisji odcinka na antenie TVP Info odbyła się debata.
"Te kwestie, które zostały podniesione na pogrzebie pary prezydenckiej, w gruncie rzeczy są otwarciem czegoś, co następuje już po. To jest swego rodzaju głęboki reset. Z perspektywy czasu to widać. Możliwość rozpoczęcia działań, które przybierają formę bardzo konkretną. W tym momencie jest mowa o kwestiach szokujących dotyczących symboliki. Symboliki, która sprowadza się do rosyjskiej dominacji, która od samego początku niosła w sobie wszystkie te elementy. W czasach bezpośredniej rosyjskiej dominacji nad Polską – wielbienie armii Czerwonej i to w dwóch zakresach. Nie tylko Armii Czerwonej jako armii, która brała udział w II wojnie światowej przeciwko Niemcom, ale także na wniosek Donalda Tuska również armii, która w 1920 roku napadła Polskę. To jest bezpośrednie odniesienie do kwestii, które nasi widzowie znają z poprzednich odcinków"
Z kolei prof. Sławomir Cenckiewicz zwrócił uwagę, że "w dokumencie jest mowa o uruchomieniu harcerzy, a także o tym, by wysyłać na cmentarze czerwonoarmiejców uczniów, to było jakieś szaleństwo".
Pamiętam, jak w Trójmieście przedstawiciele budowanego Muzeum II Wojny Światowej ogłaszali na stronach internetowych: „Zapaliliśmy świeczkę na cmentarzu Armii Radzieckiej w Gdyni”. Warto podkreślić, że w dokumencie we wnioskach polskich jest mowa o tym, że to trzeba rozszerzyć na żołnierzy Armii Czerwonej, którzy polegli tutaj w internowaniu w 1920 roku i później i to był bardzo daleki ukłon w stronę Rosjan
Prowadzący dyskusję Michał Rykowski zwrócił uwagę, że takie działanie ówczesnego polskiego rządu to był "policzek wymierzony Polakom przez Polaków".
"Czy to był polski rząd w tym momencie? Trzeba mieć poważne wątpliwości, w czyim interesie on działał. Oczywiście sfera symboliczna jest niesłychanie istotna. To, że prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu odmawiano upamiętnienia w Warszawie, a jednocześnie upamiętnia się tych, którzy mordowali Polaków, okupowali Polskę, żołnierzy Armii Czerwonej, pokazuje, dla kogo ten rząd pracuje. To dzieje się tez dzisiaj. Prezydent Trzaskowski do dziś odmawia ulicy Lecha Kaczyńskiego w Warszawie mimo obietnicy złożonej przed wyborami. Jest ulica Armii Ludowej – zniszczono tablice z im. Lecha Kaczyńskiego. Proszę zwrócić uwagę, że Donald Tusk jest jedynym liczącym się politykiem, który nie odwiedził Ukrainy w czasie wojny. To są konsekwencje tego, że oni wtedy oddali Polskę w łapy Putina i to na bardzo różnych poziomach. Oddanie śledztwa było tak daleko idące, ze prokuratura nie ścigała tych, którzy doprowadzili do katastrofy, tylko tych, którzy próbowali ja wyjaśniać"
W "Resecie" mówiono też o słynnym filmie ze Smoleńska, który był badany przez polskie służby. Autorzy "Resetu" ujawnili, że analitycy ABW w odniesieniu do nagrania wielokrotnie używali określenia "wystrzały" lub zamiennie "odgłos przypominający strzał". Wskazano, że 15 grudnia 2010 r. Centralne Laboratorium Kryminalistyczne Policji przesłało swoją opinię na ten sam temat. Główne konkluzje były bardzo podobne.
"O tym, że istnieje ekspertyza ABW w tej sprawie, słyszeliśmy w pierwszych dniach po zdarzeniu. Ta ekspertyza nigdy nie została pokazana. Pokazaliśmy też ekspertyzę policyjną. Jesteśmy w stanie odtworzyć całą masę innych zdarzeń, nagrań, słowa Jerzego Millera, Macieja Laska. To wszystko jest zasługą tego, że został powołany zespół pod kierownictwem Antoniego Macierewicza, a potem komisja ds. ponownego badania wypadku lotniczego. Ten film możemy pokazać dlatego, że jest on częścią oficjalnego raportu. Zeznania, które mówią wprost o tym, co słyszeli ludzie, którzy byli na miejscu. Cały zestaw tych danych to kilka tysięcy stron dokumentów, które są publicznie dostępne. Dziś wiemy, że ABW kierowana przez ludzi Tuska i Laboratorium Kryminalistyczne Policji napisało to, co napisało i nie poszło dalej. Prace zespołu i komisji były wyśmiewane i są wyśmiewane do dziś"
Redaktor Tomasz Sakiewicz mówił z kolei o tym, że po Smoleńsku wielu dziennikarzy było wyrzucanych z pracy ze względu na wątpliwości dotyczące przyczyn zdarzenia z 10.04.2010. Zwrócił też uwagę na postawę wielu przedstawicieli tego środowiska, którzy "dziś się nazywają dziennikarzami należnymi, oni byli niezależni od prawdy, ale bardzo zależni od Moskwy".
"Unurzanie się w kłamstwie smoleńskim było przepustką do karier w Europie dla Donalda Tuska i dla wielu dziennikarzy oraz naukowców, którzy znając prawdę godzili się na kłamstwo lub milczenie"