GP: Za Trumpa Europa przestanie być niemiecka » CZYTAJ TERAZ »

Skandaliczna decyzja KRS to marnotrawstwo publicznych pieniędzy. Adwokat nie ma wątpliwości

- Państwo wydało bardzo duże pieniądze na kształcenie asesorów i te pieniądze mogą zostać zmarnowane, bo KRS nie dopuszcza ich do pracy. Skoro państwo zainwestowało w asesorów, to oni teraz powinni pracować dla Polski – powiedział adwokat Artur Wdowczyk w rozmowie z Polską Agencją Prasową.

Waldemar Żurek, rzecznik KRS
Waldemar Żurek, rzecznik KRS
fot. Tomasz Adamowicz/Gazeta Polska

W poniedziałek wieczorem rzecznik KRS Waldemar Żurek poinformował, że Rada postanowiła nie powoływać asesorów sądowych z listy przesłanej przez MS. Dodał, że jest to spowodowane niespełnianiem kryteriów ustawowych. Chodzi o absolwentów Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury w Krakowie, którzy pod koniec września br. odebrali akty mianowania od ministra sprawiedliwości. Zgodnie z uchwaloną 11 maja br. nowelą kilku ustaw minister sprawiedliwości dokonuje mianowania na stanowisko asesora na czas nieokreślony. KRS ma natomiast prawo do sprzeciwu wobec powierzenia asesorowi obowiązków sędziego. We wtorek KRS uzasadniała decyzję brakami formalnymi - m.in. brakiem zaświadczeń lekarskich i psychologicznych.

CZYTAJ WIĘCEJ: Członkowie KRS planowali zablokowanie przywrócenia funkcji asesora

Jak zauważył adwokat Artur Wdowczyk

"państwo wydało bardzo duże pieniądze na kształcenie asesorów i teraz te pieniądze mogą zostać zmarnowane, bo inny organ państwa - KRS - nie dopuszcza ich do pracy. Jest to niewiarygodne, że asesorzy po długim i żmudnym cyklu szkoleń i po zdaniu wszystkich egzaminów, mimo wytypowania przez ministra sprawiedliwości, nie mogą zostać sędziami".

- Z punktu widzenia państwa jest to zupełny brak konsekwencji, bo skoro państwo zainwestowało w wykształcenie asesorów, to oni powinni teraz pracować dla Polski. Wygląda na to, że wykształciliśmy grupę ludzi za pieniądze podatników po to, żeby pracowali teraz dla kogoś innego

 – zauważył Wdowczyk.

W opinii adwokata mamy do czynienia z "zupełnie nową sytuacją".

- Instytucja sprzeciwu występuje również po egzaminach radcowskim, adwokackim i notarialnym. Nie przypominam sobie jednak, żeby w stosunku do kogokolwiek minister sprawiedliwości zgłaszał sprzeciw ze względów formalnych. Jeżeli był sprzeciw zgłaszany, to raczej ze względów merytorycznych, ale to też była rzadkość

 - wyjaśnił.

Dodał, że „normalna praktyka jest taka, że jeżeli są jakieś braki formalne, to należy je uzupełnić”.

Jak podali asesorzy - z listy MS w wydanym stanowisku żaden z nich nie został wezwany do uzupełnienia braków formalnych. "Oznacza to, że osoby, których bezpośrednio dotyczyło postępowanie, zostały pozbawione możliwości przedłożenia dokumentów, które w ocenie Rady były niezbędne do dalszego procedowania (...). Sprzeciw KRS wobec wszystkich 265 asesorów nie jest oparty na okolicznościach, które w świetle przepisów mogą stanowić podstawę takiej decyzji” - napisali asesorzy w oświadczeniu.

CZYTAJ WIĘCEJ: Asesorzy oburzeni decyzją KRS

- Asesorzy twierdzą, że w większości zaświadczenia od tych osób nie były wymagane. To jest ciekawa kwestia, którą rozstrzygnie Sąd Najwyższy. Panuje obecnie taka tendencja, żeby nie rozpatrywać spraw merytorycznie tylko formalnie, i trzeba się zastanowić, czy nie należałoby ustawowo zakazać tego typu praktyk, bo jak widać koszty dla państwa są bardzo duże

 - zaznaczył Wdowczyk.

Na pytanie, jak długo może trwać rozstrzygnięcie sprawy przez SN, Wdowczyk stwierdził, że będzie to zależało od tempa pracy tego sądu.

- Dochodzimy tu do kolejnego problemu polskiego systemu prawnego - polskiego wymiaru sprawiedliwości. Wiadomo, że terminy są tylko dla obywateli, a w sądach żadnych terminów nie ma. Nie ma określonego terminu, w którym ta sprawa musi być rozpatrzona

 - wyjaśnił.

 



Źródło: PAP, niezalezna.pl

#KRS #sędziowie #asesorzy #prawo

redakcja