Gowin w Radiu Kraków pytany był, czy ostatnie miejsce, które objął na krakowskiej liście w wyborach do Sejmu, to "rzeczywiście cena +jedynki+" dla minister przedsiębiorczości i technologii Jadwigi Emilewicz w Poznaniu i prof. Wojciecha Maksymowicza w Olsztynie.
"Nie ująłbym tego w ten sposób. Ja po prostu cztery lata temu sam zdecydowałem, że będę startował z ostatniego miejsca" - poinformował wicepremier. "Jedynką" w Krakowie jest posłanka PiS Małgorzata Wassermann.
W ocenie Gowina, Emilewicz "jest jednym z najzdolniejszych polityków" i będzie "znakomitą +lokomotywą+" w "najtrudniejszym" dla Zjednoczonej Prawicy okręgu. Wicepremier podkreślił też, że obecność prof. Maksymowicza, lekarza, twórcy kliniki Budzik, b. ministra zdrowia, jest "bardzo potrzebna w polskim Sejmie".
"Wszyscy wiemy, że problematyka służby zdrowia, to jest ciągle jeden z głównych problemów polskiego państwa, a przede wszystkim główny problem milionów Polaków" - zauważył.
Zdaniem ministra nauki lista PiS w Krakowie ma "znakomitego lidera", którym jest Małgorzata Wassermann.
"Uważam, że jeżeli ktoś nie boi się wyborów, wierzy, że przez swoją pracą zasłużył na zaufanie dostatecznej liczby wyborów, aby znaleźć się w Sejmie, to nie ma sensu rywalizować o miejsce"
- zaznaczył Gowin. Dodał, że liderzy partii współtworzących Zjednoczoną Prawicę starali się "na pierwszych miejscach ulokować jak największą liczbę młodych, zdolnych polityków". "Moją rolę w polityce coraz częściej definiuję w ten sposób, że chciałbym do niej wprowadzić jak najszersze grono młodych, dobrze wykształconych, rozumiejących współczesny świat konserwatystów" - dodał.
Wicepremier odnosząc się do tego, że krakowska lista wyborcza nazywana jest "listą śmierci" podkreślił, że to określenie kojarzy mu się "jak najlepiej".
"W polityce trzeba stawiać na wszystkie silne osobowości. Nie może być tak, że, aby chronić liderów, zasłużonych działaczy, to młodych, zdolnych albo w ogóle nie wpuszcza się na listę, albo spuszcza się ich na koniec. Namawiałem prezesa Jarosława Kaczyńskiego, żeby takie +listy śmierci+ powstały, one powstały już w przypadku wyborów do Parlamentu Europejskiego, co dało znakomite efekty. Wierzę, że silna lista krakowska, tak jak w 2015 roku, odniesie zwycięstwo" - mówił minister nauki i szkolnictwa wyższego.
Pytany, czym jego ugrupowanie może przekonać tak zwanego wyborcę wielkomiejskiego, Gowin wskazał przede wszystkim na kwestie ochrony środowiska, m.in. program Energia plus. "Ale są też elementy walki ze smogiem, czy ten element, który budzi największe emocje, czyli tak zwana deglomeracja" - powiedział wicepremier, odnosząc się do idei, aby instytucje centralne przenosić z "nadmiernie zbiurokratyzowanej Warszawy do innych miast wojewódzkich", a instytucje z nich - do mniejszych ośrodków, które "tracą swoje funkcje społeczno-gospodarcze".
Gowin pytany był także, czy w najbliższej kadencji parlamentarnej powróci dyskusja na temat zaostrzenia przepisów antyaborcyjnych. Jego zdaniem, "na pewno pojawią się projekty i zaostrzające, i liberalizujące te przepisy". "Osobiście jestem zwolennikiem utrzymania obecnego kompromisu" - zadeklarował. Wicepremier uznała też kwestie dekoncentracji mediów za "stały element programu wszystkich trzech partii, współtworzących obóz Zjednoczonej Prawicy".
"Bo monopol w mediach zagraża wolności słowa, pluralizmowi, swobodzie demokratycznej debaty" - zauważył. "Czy taka ustawa zostanie w przyszłej kadencji wprowadzona, zobaczymy. Dzisiaj jest za wcześnie, żeby przesądzać" - dodał wicepremier.
Pytany, który z polityków ewentualnie mógłby zastąpić prezesa PiS, który powiedział, że za cztery lata w miejscu lidera może stanąć już ktoś inny, Gowin ocenił, że "to jest dzielenie skóry na niedźwiedziu". "Proszę zwrócić uwagę na wiek obecnego prezydenta Stanów Zjednoczonych, jego głównych konkurentów. Za cztery lata Jarosław Kaczyński będzie młodszy od każdego z nich" - dodał.