Gazeta Polska: Roman Tuska » CZYTAJ TERAZ »

Sędziowie pozywają "Gazetę Polską" w walce o... dobre imię Polski? "Jeżeli to prawda, to doszło do niecodziennej sytuacji"

Sędziowie poczuli się urażeni wywiadem, którego premier Mateusz Morawiecki udzielił "Gazecie Polskiej" i pozwali redaktora naczelnego tygodnika, Tomasza Sakiewicza. Jak udało się ustalić reporterom Niezalezna.pl sędziowie zostali zwolnieni z opłat sądowych. Rzecznik Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia Bartłomiej Przymusiński wyjawił nawet, na jakiej podstawie mogła zapaść decyzja o zwolnieniu z kosztów. Rzekomo chodzi o ustawę... o obronie dobrego imienia Polski. Warszawski radny, radca prawny Sebastian Kaleta, w rozmowie z naszym portalem tłumaczy, do czego tak naprawdę służą te przepisy.

zdjęcie ilustracyjne
zdjęcie ilustracyjne
AJEL CC0

Krakowscy sędziowie domagają się sprostowania przez "Gazetę Polską" autoryzowanego wywiadu z premierem Mateuszem Morawieckim. Jak już informowaliśmy, sędziowie zostali zwolnieni z opłaty za pozew sądowy. 

W ich obronie stanął rzecznik Stowarzyszenia Sędziów Polskich "Iustitia" Bartłomiej Przymusiński, który wyjawił, dlaczego sędziowie nie musieli płacić

Okazuje się, że sędziowie zostali zwolnieni z opłat na podstawie ustawy o obronie dobrego imienia Polski.

Tą absurdalną argumentację skomentował wczoraj na Twitterze warszawski radny i radca prawny Sebastian Kaleta.

Sąd na korzyść portfela grupy sędziów wykorzystał... słynną ustawę o IPN broniącą dobrego imienia Polski... To jest groteska i wypaczenie idei ustawy, ale takie mamy sądy

- napisał.

W rozmowie z naszym portalem również nie krył zdziwienia. Podkreślił, że jeżeli to prawda, że sąd skorzystał z tych przepisów, to "doszło do niecodziennej sytuacji".

Przepis mający na celu zwolnienie z opłaty osób chroniących dobre imię Polski służył do tego, by organizacje zajmujące się walką o prawdę historyczną, czy Instytut Pamięci Narodowej nie ponosiły kosztów procesów w obronie dobrego imienia Polski w zakresie ustawy o IPN, czyli oskarżanie Polski o zbrodnie Holokaustu lub komunistów

- tłumaczył radny.

W takim wypadku, jeżeli jest to prawda,a sąd skorzystałby z tych przepisów, to doszłoby do niecodziennej sytuacji, w której sędziowie uznaliby krytykę ich działań za niemalże walkę z kłamstwem oświęcimskim

- zaznaczył nasz rozmówca.

 



Źródło: niezalezna.pl

#sędziowie #proces

redakcja