Wypowiedź Tuska dotycząca "wyprowadzania prezesa NBP" powinna go skompromitować w politycznych kręgach UE, uważa Jacek Saryusz-Wolski. - Donald Tusk nie miał nigdy i nie ma silnej pozycji, bo on nigdy nie nauczył się Unii Europejskiej, tylko udawał i grał. W jakimkolwiek kraju europejskim tego typu dezynwoltura lidera opozycji kończyłaby się natychmiastowym zniknięciem ze sceny politycznej - ocenił europoseł w programie "Polityczna kawa".
W ubiegłym tygodniu w Radomiu Donald Tusk zapowiedział, że jeśli PO wygra wybory, "wyprowadzi Adama Glapińskiego z NBP". O "wyprowadzeniu prezesa NBP" z pomocą "silnych ludzi" po wygranych wyborach mówił też poseł PO Tomasz Siemoniak. Prezes NBP zapowiedział kroki prawne wobec obu polityków Platformy Obywatelskiej.
- Wyobraźmy sobie, że polityk opozycji niemieckiej, np. Friedrich Metz, lider chadecji występuje na dużej konferencji i zapowiada, że jak tylko dojdzie do władzy to przyprowadzi kilku panów i bez sądu, bez zmiany ustawy, wyprowadzi szefa banku centralnego. Co by się wydarzyło? - pytał Tomasz Sakiewicz swojego gościa, Jacka Saryusza-Wolskiego.
- Kilku panów przyszłoby po pana Metza - odpowiedział europoseł. - Na pewno byłby to jego koniec w polityce i myślę, że niemiecki urzad ochrony konstytucji wszcząłby przeciwko niemu postępowanie, ponieważ to nosiłoby wszelkie znamiona zapowiedzi zamach stanu przeciwko konstytucyjnym organom RFN - dodał.
Gdyby Tusk takie słowa wypowiedział w Niemczech, "byłby skończony i byłby przedmiotem postępowanie śledczego".
- To jest zapowiedź zamachu na konstytucyjne organy państwa, po drugie, to jest zapowiedź użycia siły, takie rzeczy są niedopuszczalne i karalne. Po trzecie, tego typu sygnał mógłby, gdyby rynki finansowe poważnie potraktowały wypowiedź lidera opozycji, uderzyć w złotówkę i przyczynić się do ogromnych wielomiliardowych strat. Sprawa jest śmiertelnie poważna. Uważam, że została przez Donalda Tuska przekroczona czerwona granica. (...) Powinien zapłacić za to polityczną, lub nie tylko, cenę
- powiedział Jacek Saryusz-Wolski.
Zdaniem europosła, taka wypowiedź wskazuje, że Tusk w drodze po władzę nie zawahałby się użyć "żadnego instrumentu".
- To go powinno skompromitować w kręgach politycznych UE. Nie miał nigdy i nie ma silnej pozycji, bo on nigdy nie nauczył się Unii Europejskiej, tylko udawał i grał. W jakimkolwiek kraju europejskim tego typu dezynwoltura lidera opozycji kończyłaby się natychmiastowym zniknięciem ze sceny politycznej. Co najmniej
- mówił.