Kończy się okres bezkarności dla cwaniaków od reprywatyzacji, nawet tych, którzy pracowali dla wojskowych służb specjalnych. Złożenie zawiadomienia do prokuratury w sprawie możliwości składania fałszywych zeznań przez kuratora ws. Łochowskiej 38 - Zbigniewa Lichockiego - zapowiedzieli członkowie komisji weryfikacyjnej z PiS. – Mógł on nie poinformować swojego przełożonego o swojej roli w postępowaniu – ocenili.
16 stycznia komisja weryfikacyjna badała sprawę kamienicy przy ul. Łochowskiej 38 na warszawskiej Pradze-Północ. Zeznawał wówczas Zbigniew Lichocki - kurator reprezentujący Józefa Pawlaka, jednego z czterech spadkobierców nieruchomości, który urodził się w 1883 r., czyli w 2011 r. miałby 128 lat. Stołeczny BGN wydał decyzję o zwrocie kamienicy w 2011 r., jednak nie doszło do jej wydania.
Świadek przyznał przed komisją, że był radcą prawnym w szeregu służb, a w latach 2008-2015 był dyrektorem biura prawnego Służby Kontrwywiadu Wojskowego. CZYTAJ WIĘCEJ
Zdaniem członków komisji weryfikacyjnej z ramienia PiS: Jana Mosińskiego, Pawła Lisieckiego i Łukasza Kondratko podczas zeznań kuratora mogło dojść do złożenia fałszywych zeznań.
Po analizie wypowiedzi Zbigniewa Lichockiego doszliśmy do wniosku, że istnieje podejrzenie, że pan Lichocki w kilku punktach tych zeznań po prostu skłamał
– podkreślił Jan Mosiński na konferencji prasowej w Sejmie.
Członkowie komisji po konsultacjach z szefem, Patrykiem Jakim, zdecydowali o skierowaniu do Prokuratury Rejonowej Warszawa-Mokotów zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa.
Według Lisieckiego, zawiadomienie dotyczy momentu, w którym kurator Zbigniew Lichocki odpowiadał na pytania członka komisji Sebastiana Kalety. Pytał on świadka, czy ten miał zgodę od swojego przełożonego w SKW na reprezentowanie nieznanego z miejsca zamieszkania Józefa Pawlaka ws. kamienicy przy Łochowskiej 38, co Lichocki przed komisją potwierdził.
Lisiecki powiedział, że członkowie komisji dotarli do dokumentów, które "stawiają w innym świetle tę domniemaną zgodę".
Wiele wskazuje na to, że mogło takiej zgody po prostu nie być, a świadek w tym wypadku mógł mijać się z prawdą
– dodał.
Kondratko podkreślił, że "my nie rozstrzygamy, czy doszło do popełnienia przestępstwa, od tego jest prokuratura i my w żaden sposób nie ferujemy wyroków".
Zbigniew Lichocki pracował w SKW nie tylko w latach 2008-2015, ale i wcześniej - za pierwszych rządów Prawa i Sprawiedliwości. Antoni Macierewicz zwolnił go jednak w drugiej połowie 2006 r. W listopadzie 2007 r., po wygraniu wyborów przez PO i zmianie władzy, Lichocki wrócił do pracy dla kontrwywiadu wojskowego.