Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Polska

Przebrani za śmieciarzy ustawili Pomnik Katyński na Powązkach. Sowiecka ambasada szalała. Zobacz FILM!

Ukradli pojemniki na śmieci, wstawili je do dwóch samochodów i… udało się! Zostali wpuszczeni przez strażników na Powązki jako rzekomi pracownicy MPO. W pojemnikach wwieźli pomnik. Najbardziej zakazany z możliwych. Litery zamawiali w wielu zakładach kamieniarskich, by żaden kapuś nie doniósł, że układają się w słowo „Katyń”. Na Powązkach, w przeddzień rocznicy Powstania Warszawskiego, 31 lipca 1981, przyłączyły się do nich tysiące warszawiaków. A potem w warszawskiej katedrze ogłosili, że pomnik stoi i kłamstwo katyńskie mówiące, że sprawcami byli Niemcy, zostało zdemaskowane, a rokiem morderstwa na Polakach jest rok 1940. Ta informacja poszła w świat! Ambasada sowiecka w Warszawie wpadła w szał, a w nocy pomnik usunęło ZOMO. - Pokazaliśmy, że ktoś w Polsce upomina się o zamordowanych polskich oficerów – powiedział Andrzej Melak w „Wywiadzie z chuliganem”. Obejrzyj to na filmie od 06:20 [ZOBACZ FILM na końcu tekstu].

Ambasada sowiecka wpadła w szał i ogłoszony został alarm w plutonie ZOMO na Golędzinowie. ZOMO przygotowało dźwigi i samochody. – Zomowcy myśleli, że jadą na jakąś manifestację. Na Powązkach nawet część z nich nie chciała usunąć pomnika - opowiedział w „Wywiadzie z chuliganem” Andrzej Melak, jeden z czterech braci. W programie pokazane zostały materiały dotyczące akcji.

- Tydzień przed akcją mieliśmy odprawę u Stefana na Bródnie, na ulicy Rembielińskiej, gdzie ustaliliśmy rolę, którą każdy miał rozpisaną. Dwaj z nas mieli jechać samochodami z pojemnikami z napisem MPO, bo tylko pracownicy MPO mogli na cmentarz wjeżdżać. Oni te pojemniki… zorganizowali, powiem tak oględnie. Każdy z samochodów był załadowany elementami pomnika, deskami, podporami, cementem i gruzem. Samochody pojechały dwoma różnymi trasami, jeden przez Most Gdański, drugi przez Most Poniatowskiego. Na wszelki wypadek mieliśmy parę złotych, żeby przekupić strażnika, ale wpuścił nas

– wspomina Andrzej Melak.

Prace nad pomnikiem trwały bardzo długo i w ścisłej tajemnicy.  

- Przygotowywaliśmy to w ścisłym gronie czterech braci Melaków i dwóch braci stryjecznych, tylko sześć osób o tym wiedziało. Nasz brat Arkadiusz miał talent graficzny, wyobraźnię. Był katyński krzyż, osadzony na jednym z trzech słupów symbolizujących obóz w Starobielsku i dwumetrowa płyta. Wszystko to połączone było odlewanym z metali kolorowych łańcuchem, którzy ważył około 40 kilogramów. Na krzyżu znalazła się zakazana, prawdziwa data egzekucji: 1940 rok. Na płycie symbole polskiego wojska, orzeł i napis Katyń. Przez pół roku, po kilkanaście godzin dziennie wierciłem otwory w granitowych płytach.  Zajechaliśmy cztery wiertarki, ale wszystko umocowaliśmy.

Andrzej Melak na akcję przyjechał z… wczasów.

- Byłem w tym czasie nad Jeziorem Niskim na wczasach. Żonie powiedziałem, że muszę jechać do Warszawy, bo jest koniec miesiąca i muszę rozliczyć wypłaty podległych mi pracowników. Ale że tego dnia był ślub księcia Karola i Diany, to w sumie stwierdziła, że dobrze, będziemy mieć spokój. Wróciłem na Mazury wieczorem i w Radiu Wolna Europa słyszeliśmy, że pomnik stoi.

Cała mocna rozmowa tutaj, akcja na Powązkach na filmie poniżej od 06:20.

 

Źródło: niezalezna.pl,

Wesprzyj niezależne media

W czasach ataków na wolność słowa i niezależność dziennikarską, Twoje wsparcie jest kluczowe. Pomóż nam zachować niezależność i kontynuować rzetelne informowanie.

* Pola wymagane