To dla nas sprawa honoru – tak w listopadzie ub.r. o dociągnięciu do końca programu zbrojeniowego pod kryptonimem "Orka" mówił wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz. Słowa te padły podczas Święta Marynarki Wojennej, dlatego też wiele osób wzięło to za dobrą monetę i zapowiedź tego, że trwający od ponad 30 lat zbrojeniowy serial wreszcie doczeka się swojego finału. Mijały kolejne miesiące, "Orka" pojawiała się w materiałach prasowych w kontekście działań ze strony rządu. Konkretów jednak było brak.
Wicepremier W. @KosiniakKamysz: Polacy znają historię i wagę swojego położenia. Dlatego musimy dbać o Marynarkę Wojenną. Pogram #Orka to dla nas sprawa honoru. Trwa już trzydzieści lat w różnych wymiarach. Dziękuję przede wszystkim marynarzom okrętu podwodnego za utrzymanie… pic.twitter.com/iPAc1H7ZBD
— Ministerstwo Obrony Narodowej 🇵🇱 (@MON_GOV_PL) November 28, 2024
W połowie września br. do sprawy odniósł się premier Donald Tusk. Podczas wystąpienia na Centralnym Poligonie Sił Powietrznych (CPSP) w Ustce, szef rządu zapewnił, że "wszystkie oferty w tej sprawie zostały przebadane", a teraz rząd podejmie decyzję, kto będzie naszym "ostatecznym partnerem w tym programie". – Do końca tego roku zakupimy okręty podwodne – zapewnił Tusk.
⚓ Rząd przyjął uchwałę, która otwiera drogę do zakupu nowych okrętów podwodnych w ramach programu „Orka”.
— Kancelaria Premiera (@PremierRP) September 17, 2025
To kluczowy krok w kierunku wzmocnienia bezpieczeństwa Polski i modernizacji Marynarki Wojennej.
Nowe jednostki zwiększą nasze możliwości obronne, odstraszania i współpracy… pic.twitter.com/IfMumwH6Tq
Tymczasem ostatniego dnia września podano do publicznej wiadomości informację o powołaniu w Ministerstwie Obrony Narodowej (MON) zespołu zadaniowego do wypracowania rekomendacji dotyczącej pozyskania okrętów podwodnych nowego typu w ramach programu "Orka". Taka decyzja stoi w sprzeczności ze słowami Tuska sprzed dwóch tygodni, który mówił o "przebadaniu wszystkich ofert". Jeżeli rzeczywiście tak było, to po co utworzono nowy zespół, oddelegowany właśnie do tego zadania?
Wśród zadań, jakie wymieniono w zarządzeniu, znalazło się "dostarczenie Radzie Ministrów informacji umożliwiających dokonanie wyboru najkorzystniejszej propozycji rządowej, z uwzględnieniem wyników przeprowadzonych przez Agencję Uzbrojenia wstępnych konsultacji rynkowych".
Do sprawy w mediach społecznościowych odniósł się m.in. były szef MON Mariusz Błaszczak. "Wszystko co mówi Donald Tusk trzeba dzielić przez dwa. Nie ma dnia żeby premier nie kłamał, nie dezinformował lub manipulował. Niesamowite" – napisał Błaszczak w serwisie "X", odnosząc się do powołania wspomnianego wyżej zespołu w resorcie obrony.
Właśnie w @MON_GOV_PL powołano zespół zadaniowy do wypracowania rekomendacji dotyczącej pozyskania okrętów podwodnych nowego typu pk. „ORKA”.
— Mariusz Błaszczak (@mblaszczak) September 30, 2025
Donald Tusk 16 września powiedział, że „wszystkie oferty zostały przebadane i są precyzyjnie wypunktowane”. Po co więc zespół, który ma… pic.twitter.com/KrHVgW4x6M
Kilka dni temu szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz, poinformował, że w ramach programu Orka pod uwagę branych jest sześć ofert: z Włoch, Hiszpanii, Francji, niemiecko-norweska, szwedzka i koreańska.
"Pozorowane ruchy i udawanie, że się coś robi"
O komentarz do sprawy portal Niezależna.pl poprosił Wojciecha Skurkiewicza, senatora PiS, byłego wiceministra obrony narodowej.
Działania rządu wobec programu Orka to pozorowane ruchy, puszczanie oka w kierunku marynarzy, że władze obiecały realizację kontraktu i to robią. Prawda jest jednak taka, że cały proces jest przedłużany. Faza analityczno-koncepcyjna potrwa zapewne jeszcze długo. Tak jak przy innych umowach: mamy kakofonię, a nie realne działania. Każdy mówi coś innego: premier, szef MON, urzędnicy Agencji Uzbrojenia.
– wskazuje nasz rozmówca.
Program Orka jest projektem bardzo złożonym, wielomiliardowym. W takiej sytuacji oczekiwałbym jednego spójnego stanowiska i określonego kierunku działania: co kupujemy, ile sztuk, w jakim czasie będą one dostępne, czy będziemy korzystać z rozwiązań pomostowych. Tymczasem wciąż jest więcej pytań niż odpowiedzi. To niepokojące.
– dodaje.
Program zostanie zapewne zrealizowany dopiero po 2030 roku, jednak do jego finalizacji musi dojść, bo takie są potrzeby operacyjne polskiej armii. Nikt nie powinien mieć w tej sprawie żadnych wątpliwości.
– uzupełnia.
"Otwartą kwestią jest, czy będziemy korzystać z możliwości docelowych czy też rozwiązań pomostowych, jednak wydawało się, że w ramach tych prac, które od dłuższego czasu trwają w MON, powinno to już być ustalone" – wskazuje Skurkiewicz.
Wobec obecnych wyzwań na Bałtyku pozyskanie okrętów podwodnych jest niezbędne. Musimy też zadać sobie pytanie, czy jako Polska chcemy być operatorem wyłącznie na obszarze Morza Bałtyckiego czy też szerzej. Ważnym krokiem było to, że do NATO dołączyła Szwecja – ważny gracz w Bałtyku, zwłaszcza jeżeli chodzi o Marynarkę Wojenną. My musimy mieć jednak też swoje zdolności. Jednym okrętem nie zawojujemy zbyt wiele.
– kończy.