Polska sprawuje w Radzie Unii Europejskiej prezydencję, a mimo to, ważne w kwestii bezpieczeństwa europejskiego szczyty odbywają się w innych krajach. Zapytany o to wiceszef MON, Cezary Tomczyk, odpowiada: "to dobra wiadomość". Tłumaczenie? Iście kuriozalne!
Nie tak dawno temu, podczas Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium wiceprezydent Stanów Zjednoczonych, JD Vance swoje wystąpienie poświęcił ostrej, lecz bezsprzecznie zgodnej z faktami - krytyce europejskiej demokracji.
Słowa wiceprezydenta USA wywołały ogromne zamieszanie, szczególnie wśród środowiska brukselskiego establishmentu. Odpowiedzią na samą konferencję (choć głównie chodzi zapewne o słowa Vance'a) przybyła z Paryża. Emmanuel Macron, prezydent Francji, postanowił zwołać szczyt przywódców unijnych w swoim kraju. Kompletnie pominął fakt, iż to Polska obecnie sprawuje prezydencję w Radzie Unii Europejskiej i taki szczyt powinien odbyć się nie w Paryżu, a w Warszawie. I to na sygnał z Polski. Nie z Francji. Spotkanie faktycznie odbyło się, również z udziałem Donalda Tuska.
Później, przywódcy krajów europejskich poczuli kolejny "impuls", by zwołać się, tym razem również nie w Polsce, a w Londynie. I znów, pomijając fakt polskiej prezydencji w Radzie UE. Szczyt ten odbył się w niedzielę, po piątkowych wydarzeniach w Gabinecie Owalnym. Ciekawa analogia, prawda? Po każdym twardym stąpnięciu Donalda Trumpa pod adresem Europy, zwoływane są szczyty.
I właśnie wczoraj, dzień po londyńskim szczycie, Donald Trump, amerykański prezydent podsumował owe spotkanie. Określił, że "oświadczenie nie jest świetne". Oberwało się także samemu Zełenskiemu.
"To najgorsze oświadczenie, jakie mógł złożyć Zełenski, a Ameryka nie będzie tego tolerować zbyt długo!"
– napisał Trump na swoim portalu społecznościowym Truth Social.
"To właśnie mówiłem, ten facet nie chce pokoju, dopóki ma poparcie Ameryki, a Europa na spotkaniu z Zełenskim oświadczyła wprost, że nie może wykonać tej roboty bez USA – raczej nie jest to świetne oświadczenie, jeśli chodzi o demonstrację siły przeciwko Rosji. Co oni sobie myślą?"
- brzmi dalsza część wpisu.
Pomijając wszystkie te aspekty, wciąż przewija się pytanie: dlaczego, mimo faktu, iż to Polska leży najbliżej Ukrainy i sprawuje obecnie prezydencję w Radzie Unii Europejskiej, reszta przywódców lekceważy te fakty, organizując szczyty w swoich krajach narodowych.
Takie pytanie zadane zostało również wiceszefowi MON w rządzie Tuska - Cezaremu Tomczykowi.
Odpowiedź totalnie zaskoczyła. Dlaczego? Bo jego zdaniem... "to dobra wiadomość".
Prawda jest taka, że mandatu prezydencja nie ma do prowadzenia polityki zagranicznej. Uważam, że to, że szczyt odbywał się w Paryżu, a teraz w Londynie, to z punktu widzenia naszego kraju - dobra wiadomość.
– stwierdził bezwiednie w Radiu ZET.
Dopytywany przez dziennikarza o powód do radości z tegoż powodu, brnął:
Mamy konkretne położenie, jeżeli chodzi o mapę Europy. Powinniśmy zdawać sobie z tego sprawę. I powinniśmy oczekiwać możliwie dużego zaangażowania państw takich jak Francja czy Wielka Brytania w bezpieczeństwo europejskie. Im większe będzie to zaangażowanie, tym lepiej.
‼️Tomczyk: Uważam, że akurat to, że szczyt wczesniej odbywał się w Paryżu, a teraz w Londynie, to z punktu widzenia naszego kraju dobra wiadomość 🙈🙈 pic.twitter.com/ehulp4Iihj
— PolAnka (@PolAnkapl1) March 4, 2025