Maja Ostaszewska, znana z walki o prawo do zabijania nienarodzonych dzieci i godne traktowanie karpi, przeszła samą siebie. Zasilająca pierwsze szeregi "czarnych protestów" aktorka stwierdziła, że w Polsce czuje się jak... w patologicznej rodzinie i żyje w ciągłym strachu.
Tym razem w rozmowie z portalem przeambtni.pl aktorka przedstawiła swoją wizję obecnej sytuacji kobiet w Polsce. Stwierdziła, że jest to... smutna rzeczywistość.
- Życie dzisiaj w Polsce jest trochę jak życie w patologicznej rodzinie, gdzie cały czas żyjemy w strachu i niepokoju, co się może wydarzyć
- wypaliła feministka.
- Co chwilę są zakusy na to, żeby odebrać nam podstawowe prawa, prawa do samostanowienia, decydowania o swoim życiu, prawa do tego żeby - jeżeli decydujemy się zostać matkami - mieć dostęp do zaawansowanych badań prenatalnych, do opieki okołoporodowej
- kontynuowała swój wywód Ostaszewska.
Na koniec dodała, że jeśli ktoś nie jest feministą, to się po prostu kompromituje.
- Ja się czuję feministką. Zresztą myślę, że każdy inteligenty człowiek, jeśli mówi, że nie jest feministą, no to się kompromituje. No bo feminizm jest za równouprawnieniem, feminizm, prawa kobiet, to prawa człowieka, po prostu
- dodała.
Szkoda, że pani Ostaszewska nie zauważa, że sama się kompromituje.