"Dochodzę do wniosku, że jestem złym człowiekiem. W ogóle nie stosuje się do tego raportu. Wręcz przeciwnie. Dążę do tego, żeby polskie rolnictwo się rozwijało. Wolę jeść płatki owsiane z dobrym polskim mlekiem czy kefirem niż mieć owies w głowie..." - mówił w programie #Jedziemy Rafał Romanowski, wiceminister rolnictwa i rozwoju wsi. Polityk odniósł się tymi słowami do głośnego już w Polsce raportu stowarzyszenia C40 Cities. Jaka przyszłość rysuje się przed nami, gdyby faktycznie chcąc postępować wedle żądań owej organizacji skupiającej miasta z całego świata, w tym Warszawę...?
Raport C40 skupia łącznie sto dużych miast - w tym naszą stolicę. Jak stwierdzili autorzy, 10% światowych emisji to emisje właśnie z miast, dlaczego "coś z tym faktem trzeba zrobić". Zapytany o to wiceszef resortu rolnictwa, odparł:
"Dochodzę do wniosku, że jestem złym człowiekiem. W ogóle nie stosuję się do tego raportu. Wręcz przeciwnie. Dążę do tego, żeby polskie rolnictwo się rozwijało. Wolę jeść płatki owsiane z dobrym polskim mlekiem czy kefirem niż mieć owies w głowie. Możemy doprowadzać do takich skrajności. Inne kontynenty mają się rozwijać, a my mamy się cofać. I to o kilkaset lat wstecz. Za chwilę to, co mamy na naszych stołach będzie marzeniem. Zaraz zamiast schabowego otrzymamy jakaś tabletkę i będziemy się tym suplementować".
Redaktor Michał Rachoń przytoczył kilka "argumentów" z raportu. Autorzy twierdzą, że masowa przemysłowa produkcja mięsa, czy ogólnie rzecz biorąc żywności, jest eksploatująca dla środowiska. To popierają również liczni politycy opozycyjni, tacy jak np. Sylwia Spurek.
"To się odbywa na tej zasadzie... - najpierw tworzy się opinia jakichś 'ekspertów'. Sylwia Spurek jako doktor może głosić różne tezy, opinie. Później się to implementuje, a potem idą na aferę. Tworzy się aurę niepokoju. To są konkretne interesy konkretnych ludzi, którzy chcą osiągnąć konkretny cel - zamknąć europejskie rolnictwo. Ktoś z tego rynku musi korzystać, ale to nie są nasze europejskie środki"
- przyznał gość programu #Jedziemy.
Dziennikarz zwrócił uwagę również na limity co do jedzenia mięsa opisane w raporcie. Obecnie, choć limitu tutaj nie ma, przeciętny Polak zjada około 60-70 kg mięsa. Gdyby takie rozwiązania zostały wdrożone w życie, byłoby to około 16 kg. Co więcej, źródłem białka miałoby być nie mięso, a robaki i larwy...
"Zbliżamy się do modelu, gdy młoda weganka mówi, że czuje się dobrze, ale ma anemię. Gdzie będziemy mieli np. poszukiwać witaminy B? Przecież ona najłatwiej przyswajalna jest w mięsie drobiowym. Wapno? Przecież to też pozyskujemy z mleka. Bądźmy racjonalni i myślmy"
- zaapelował Rafał Romanowski.
Zapytany o to, skąd takie pomysły mogą rodzić się w głowach konkretnych polityków brukselskich, wiceminister rolnictwa skwitował:
"Mój tata zawsze mi tłumaczył, że to co na wierzchu jest zielone, w środku jest czerwone. To jest taka komunizacja kolejnych pokoleń. Teraz docierają one z Zachodu, z Brukseli. Tam się te środowiska spotykają...".