Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!
Z OSTATNIEJ CHWILI
Prezydent Andrzej Duda podpisał budżet na 2025 r. oraz przesłał część przepisów do Trybunału Konstytucyjnego w trybie kontroli następczej • • •

On: żona biła dziecko. Ona: mąż krzywdził córkę. I piszą do prokuratora - NASZE ŚLEDZTWO

Jeszcze kilkanaście miesięcy wstecz byli zwykłą, wręcz przeciętną parą. Teraz walczą bez pardonu – i zadają sobie coraz mocniejsze ciosy. Padają nawet zarzuty krzywdzenia malutkich córek! Prokuratura prowadzi już kilka postępowań z zawiadomień skłóconych małżonków. Zaangażowany został również sąd. Końca awantury jednak nie widać.

Zbyszek Kaczmarek/Gazeta Polska

„W piekle powinien się smażyć. Nie odpuszczę” - mówi Olga K. o mężu. Nie bawi się w półsłówka – wprost oskarża mężczyznę o molestowanie seksualne czteroletniej córki. Tomasz K. jest bardziej powściągliwy, ale nie pozostaje dłużny. Twierdzi, że żona stosowała przemoc wobec dziecka. I żali na szykany. „Takie oskarżenie niszczy mnie” - podkreśla. Oczywiście, zapewniając o swojej niewinności.

Bez wątpienia prokuratura w Suchej Beskidzkiej, która prowadzi postępowania z zawiadomień tych dwoje, ma trudne zadanie. Zwłaszcza że historia przez nich opowiadana jest mocno zawiła. W podobnej roli jest sąd rozpatrujący chociażby pozew rozwodowy. Niestety, swoimi postanowieniami (bywa że wzajemnie sprzecznymi) podgrzewają i tak napiętą atmosferę.

Szukanie pomocy

Wbrew pozorom sytuacja małżonków K. nie jest wyjątkowa. Wiele skłóconych par nie potrafi rozstać się polubownie. Konflikt pomiędzy nimi narasta, bo angażują policję, piszą do prokuratury pisma z poważnymi zarzutami (nierzadko wyimaginowanymi), śledztwa i procesy trwają latami. Awantura jest tak wyniszczająca, że nawet po prawomocnych wyrokach nikt nie może ogłosić siebie zwycięzcą. Niestety, wiele wskazuje, że dramat, o którym opowiemy, zmierza właśnie w taką stronę.

A dowiedzieliśmy się o nim w sposób dość niecodzienny. Wyjątkowo rzadko bowiem bywa, aby skonfliktowani partnerzy skontaktowali się (niezależnie od siebie) z tą samą redakcją. I narzekali na działania wymiaru sprawiedliwości. Co ciekawe, nawet na te same decyzje!

Przyjaciele Tomasza K. poprosili o interwencję, bo przekonywali, że mężczyzna jest bezpodstawnie oskarżany przez żonę o napastowanie dziecka. Z drugiej strony najpierw był mail od agencji detektywistycznej, która próbowała nas zainteresować bulwersującą sprawą z Małopolski. Podczas rozmowy z adwokat reprezentującą Olgę K. usłyszeliśmy o ojcu mającym prokuratorskie zarzuty molestowania córki i zakaz zbliżania się do dzieci, któremu równocześnie sąd pozwolił na spotkania z dziewczynkami.

Dwójka reporterów naszej redakcji początkowo osobno zbierała informacje – dopiero po pewnym czasie odkryli, że badają sprawę z tymi samymi bohaterami.

Studencka miłość

Z relacji Tomasza wynika, że Olgę poznał podczas studiów w Szkole Głównej Handlowej. On pochodził z Małopolski, ona przyjechała do Warszawy z Rosji.

„Zakochałem się” – wspomina mężczyzna.

Ślub wzięli w 2010 r., są rodzicami dwójki dziewczynek mających obecnie dwa i cztery latka. Początkowo mieszkali w Warszawie. Dobrze układało się pomiędzy nimi. Gdy jednak Tomasz K. zaczął prowadzić biznes w Suchej Beskidzkiej, do domu przyjeżdżał głównie na weekendy. W czerwcu zeszłego roku podjęli decyzję o przeprowadzce do Małopolski.

W rozmowie z nami Olga K. niechętnie wspominała wydarzenia sprzed lat, bo w obecnej sytuacji nie mają większego znaczenia. Stanowczo jednak oskarżyła męża o odrażające przestępstwo. I tłumaczyła skąd jej pewność, że do tego doszło. Poruszyła bardzo intymne wątki. Nie będziemy ich ujawniać.

Z kolei Tomasz opowiadał dość szczegółowo o powodach stopniowego odsuwania się od siebie dwójki ludzi, którzy całkiem niedawno byli w sobie zakochani.

Seria oskarżeń

Konflikt wybuchł natychmiast po zamieszkaniu w Suchej Beskidzkiej. Jeszcze w czerwcu 2018 r. Olga K. zgłosiła się do Zespołu Interwencji Kryzysowej i opowiedziała o trudnej sytuacji, rodzinie założono tzw. „Niebieską kartę”. Kilka dni później Tomasz K. był z córką w przychodni – dziewczynka powiedziała w obecności pielęgniarki, że boli ją głowa, bo została uderzona przez matkę. Lekarz wezwał mundurowych.

Tego samego dnia ojciec zabrał obie córki i zawiózł do rodziców w Makowie Podhalańskim. Powiadomił też policję o znęcaniu się nad dziećmi (prokuratura umorzyła to postępowanie).

„Potrafiła uderzyć także mnie” - twierdzi.

Z kolei Olga K. zwróciła się do sądu, a ten ustalił miejsce zamieszkania dzieci przy matce i nakazał Tomaszowi K. wydanie maluchów. Towarzyszyły temu poruszające sceny.

W konsekwencji Prokuratura Rejonowa w Suchej Beskidzkiej otrzymała wiele pism od zwaśnionych stron. Chociażby dotyczące wydarzeń w podziemnym garażu domu, w którym mieszkała kobieta z dziećmi. Tomasz K. twierdzi, że próbowano go rozjechać. Druga strona – że to on wskoczył na dach samochodu. I znowu prokuratorzy zostali zaangażowani do badania kuriozalnego zdarzenia.

Pomimo wszystko wtedy jeszcze sprawa mogła ograniczyć się do sytuacji typowych, gdy emocje biorą górę. I trudno powiedzieć, kto ma rację. Ale był ciąg dalszy...

Olga K. złożyła zawiadomienie o podejrzeniu seksualnego wykorzystania córki przez Tomasza K. To już było bardzo poważne oskarżenie.

Prokuratura wszczęła śledztwo, a 15 listopada Tomaszowi K. postawiono zarzuty.

Najpoważniejszy brzmiał: „dopuścił się wobec osoby małoletniej w wieku 4 lat – córki (…) innej czynności seksualnej”. Podano na czym miałoby polegać przestępstwo, ale z oczywistych powodów nie zacytujemy drastycznych opisów.

Znamienne, że przy tak koszmarnym podejrzeniu nawet nie składano wniosku o tymczasowe aresztowanie, a poprzestano na wolnościowych środkach zapobiegawczych. Tomasz K. nie przyznał się do winy.

Zbyt długa lista wątpliwości!

O tym, czy Tomasz K. popełnił przestępstwo, czy jest osobą bezpodstawnie pomówioną, zdecyduje sąd. Śledztwo – zwłaszcza przy takim zarzucie - powinno jednak zostać przeprowadzone w sposób bardzo profesjonalny, aby nie pozostawiać pola do nieuprawnionych spekulacji. Tymczasem adwokat Tomasza K. wskazała w późniejszych pismach procesowych na liczne uchybienia. Niektóre są zdumiewające.

Chociażby przesłuchanie dziewczynki w „niebieskim pokoju”. Jak podkreśla mecenas Małgorzata Fil - przeprowadziła je osoba nie będąca biegłym sądowym, nie figurująca na Regionalnej Liście Psychologów, ale za to będąca pracownicą przedszkola, do którego Olga K. zapisała córkę! Zwrócono również uwagę na zadawanie sugerujących pytań.

„Na podstawie przesłuchania dziewczynki sporządzono protokół, w którym znajdują się nieprawdziwe - niewypowiedziane przez dziewczynkę (!), a dyskredytujące ojca sformułowania”

- czytamy.

Biegły, który później analizował opinię po przesłuchaniu dziewczynki, był bardzo krytyczny, co do jej wartości.

„Powyższe okoliczności powinny w sposób całkowity zdyskredytować (…) opinię (w oryginale nazwisko autorki), a pomimo tego, to one stały się główną przyczyną postawienia mojemu Mandantowi zarzutów popełnienia przestępstwa”

- podsumowała mecenas Fil.

Ale na tym nie koniec!

W aktach sprawy jest również opinia psycholog, która sporządziła dokument na zlecenie Olgi K. Wnioski nie były korzystne dla Tomasza K. Po zwolnieniu z tajemnicy zawodowej ekspertka została przesłuchana jako świadek. Bardzo ważny świadek, bo przeprowadzający terapię psychologiczną dziecka. Ona jednak także nie jest biegłą. Na dodatek, osobą prawomocnie skazaną z artykułu 212 Kodeksu karnego. Wyrok zapadł w 2018 r. przed sądem w Bielsku-Białej. Chodziło o pomówienie w opinii dotyczącej zachowania ojca małoletniego dziecka.

„(...) pomówiła ona pokrzywdzonego o takie postępowanie, które mogło go narazić na utratę zaufania potrzebnego do korzystania z pełni władzy rodzicielskiej”

- podkreśliła mecenas Fil.

To prokuraturze nie przeszkadzało, aby wykorzystać opinię?!

Sprzeczne decyzje

Konflikt pomiędzy małżonkami K. narasta. Na porozumienie chyba nie ma żadnych szans.
„Za to co zrobił mi i dzieciom, chcę, żeby poszedł do więzienia. I to jest moim priorytetem” - stwierdziła w rozmowie z nami Olga K. - „Teraz albo ona, albo ja” - mówił z kolei Tomasz K., który zapowiada, że wykorzysta wszelkie środki prawne do obrony dobrego imienia.

Dlatego niezrozumiałe są niektóre decyzje zaangażowanych instytucji, będące podłożem do podgrzewania emocji.

Prokuratura w Suchej Beskidzkiej nie tylko postawiła zarzuty Tomaszowi K., ale również zastosowała środki zapobiegawcze. Dozór policyjny został połączony z – jak czytamy w postanowieniu - „zakazem wszelkiego tj. także drogą telefoniczną i mailową kontaktowania się z pokrzywdzonymi”, czyli żoną i córkami. Fragment uzasadnienia zaskakuje: „Podejrzany od początku neguje fakt popełnienia czynów polegających na znęcaniu się nad pokrzywdzoną oraz fakt dopuszczenia się innej czynności seksualnej wobec córki” - napisała prokurator Małgorzata Pena. A gdyby się przyznał, to mógłby widywać dzieci? Po co prokuratura używa takich kuriozalnych argumentów?

Dosłownie następnego dnia Sąd Okręgowy w Krakowie, w którym toczy się proces rozwodowy, wydał postanowienie także dotyczące kontaktów ojca z dziećmi.

„Do czasu prawomocnego zakończenia niniejszego postępowania uregulować kontakty powoda Tomasza K. z małoletnimi dziećmi”

- stwierdzono.

I bardzo precyzyjnie wylicza kiedy spotkania miałyby się odbyć. Padają konkretne dni tygodnia, a nawet godziny.

„Pozwana (Olga K. - dop. red.) będzie zobowiązana przygotować dzieci do kontaktów z ojcem i wydać je uprawnionemu”

- podkreślił sąd.

To nic nie dało.

„Nie widziałem dzieci od dawna” – przyznaje Tomasz K., który obawia się, że spotkanie z córkami mogłoby skończyć się jego zatrzymaniem.

Śledztwo pod nadzorem

Tomasz K. przekonuje, że nie jest traktowany na równych zasadach co druga strona.  

„Odrzucane są moje wnioski dowodowe. Sprawy z mojego zawiadomienia są bardzo szybko umarzane lub dostaję odmowę wszczęcia” - stwierdził.

To był m.in. powód, że pełnomocniczka mężczyzny zwróciła się do Prokuratury Okręgowej w Krakowie o objęcie nadzorem postępowania prowadzonego przez „rejon” w Suchej Beskidzkiej.
Prokurator okręgowy rozpatrzył wniosek pozytywnie „ze względu na przedmiot postępowania i jego charakter”. Równocześnie jednak stwierdził, że analiza akt nie ujawniła okoliczności uzasadniających przekazanie sprawy do innej prokuratury.

„Śledztwo (…) toczy się w sposób prawidłowy, a prokurator który jest jego referentem działa w granicach prawa, zgodnie z zasadami legalizmu i obiektywizmu”

- stwierdził prokurator Rafał Babiński.

PS. Nie udało nam się uzyskać komentarza Prokuratury Rejonowej w Suchej Beskidzkiej.
 

 



Źródło: niezalezna.pl

#małżeństwo #dzieci #śledztwo #prokuratura #sąd

redakcja