W ramach cyklicznych kontroli 19 lutego br. była przeprowadzona kontrola przyłącza w poznańskiej kamienicy, która dziś zawaliła się po wybuchu gazu. Kontrola ta nie wykazała nieprawidłowości ani uchodzenia gazu - poinformowała Polska Spółka Gazownictwa (PSG). Ranem usłyszeliśmy ogromny huk i przeraźliwe krzyki ludzi, wołali: \"ratujcie, ratujcie!\" – relacjonował jeden z mieszkańców zawalonego budynku na poznańskiej Wildzie. W wyniku wybuchu i zawalenia się budynku zginęły cztery osoby, a ponad 20 jest rannych.
Do wybuchu prawdopodobnie gazu i zawalenia się kamienicy przy ul. 28 Czerwca w Poznaniu doszło ok. godz. 7.50 w niedzielę. W czterokondygnacyjnym budynku znajdowało się 18 mieszkań – cztery zostały zniszczone. W momencie wybuchu w budynku - według ustaleń służb – znajdowało się 40 mieszkańców; cztery osoby poniosły śmierć. Według danych służb wojewody wielkopolskiego rannych zostało 21 osób, ze statystyk straży pożarnej wynika zaś, że takich osób jest 24.
CZYTAJ TEŻ: Niestety, rośnie tragiczny bilans katastrofy w Poznaniu - znaleziono ciało czwartej ofiary
Rano usłyszeliśmy ogromny huk i przeraźliwe krzyki ludzi, wołali: ratujcie, ratujcie! – tyle z tego wszystkiego pamiętam. Ubraliśmy się szybko z żoną i wyszliśmy z budynku (…). To była taka adrenalina, że kiedy trzeba było ratować ludzi, sam nie wiem, skąd miałem tyle siły
– powiedział PAP Krzysztof Śledź, który mieszkał na parterze zawalonej kamienicy.
Pomagałem sąsiadom obok, też z parteru. Wyciągaliśmy spod gruzów, z zasypanego kamieniami łóżeczka, ich maleńką dwuletnią córkę. Jak ją wyciągnęliśmy miałem wrażenie, że ta dziewczynka już nie żyje, była cała sina - teraz mówią, że jest w krytycznym stanie, ale żyje
– dodał.
Wśród rannych osób, trzy są w ciężkim stanie. Obecny na miejscu katastrofy lekarz potwierdził, że "ta trójka osób ciężko poszkodowanych, to dwie osoby dorosłe i jedno dziecko, które znajduje się w szpitalu w trakcie diagnostyki w stanie stabilnym".
Pozostała dwójka ma urazy typowo mechaniczne, czyli złamania. Jedna z osób jest ciężko poparzona i przebywa w Centrum Leczenia Oparzeń
- dodał.
Pozostałe osoby są lekko ranne; zostały rozwiezione do szpitali poznańskich, gdzie są w trakcie diagnostyki.
Co do ich stanu - jest za wcześnie, by powiedzieć, ale miejmy nadzieję, że większość będzie mogła po diagnostyce udać się do domu
- ocenił.
Poszkodowane osoby odwiedziła dziś w szpitalu wicewojewoda wielkopolski Marlena Maląg.
Na miejscu katastrofy od samego rana akcję prowadzą służby. Poza policją, jest 160 strażaków-ratowników, 30 zastępów straży pożarnej, w tym specjalistyczna grupa poszukiwawczo-ratownicza z psami. Poszkodowani mieszkańcy, którzy nie wymagali pomocy medycznej, zostali przewiezieni do pobliskiego hotelu. Mają tam zapewnione schronienie i pomoc służb społecznych, a także pomoc psychologiczną. Z poszkodowanymi osobami przeprowadzane są także wywiady, by można było im świadczyć od poniedziałku pomoc materialną i finansową, przygotowaną w takich przypadkach.
Zawalona kamienica znajduje się nieopodal kościoła.
Kiedy byliśmy w kościele, nagle coś huknęło i wszystko zaczęło się trząść. Baliśmy się bardzo; trzęsły się te ogromne żyrandole, w kościele przy witrażach wypadła szyba
– mówiła jedna z mieszkanek pobliskiego bloku. Jak dodała, kiedy zobaczyła, co się dzieje pobiegła do mieszkania i przyniosła poszkodowanym koce, to co - jej zdaniem - mogło się przydać poszkodowanym – nad ranem w Poznaniu temperatura sięgała – 10 C.
Krzysztof Zieliński, który także mieszka w okolicy zawalonej kamienicy powiedział, że „to wszystko wyglądało jak jakaś apokalipsa”.
Nie wiedziałem, co się dzieje. Z okna widać było tylko dym, później krążący helikopter, który szukał tu jakiegoś miejsca, żeby wylądować. A potem słyszałem już to przerażające wycie tych wszystkich syren – wtedy już zdałem sobie sprawę, że wydarzyła się tragedia – niemal pod moimi oknami
– powiedział.
Karolina dodała z kolei, że nigdy tak bardzo się nie bała.
Takie rzeczy ogląda się w filmach, ale to, co czuje człowiek, kiedy taka tragedia dzieje się na naszych oczach, jest nie do opisania
– podkreśliła.
Komunikat związany z tragedią w Poznaniu wydała Polska Spółka Gazownictwa.
19 lutego 2018 r., w ramach cyklicznie i regularnie prowadzonych kontroli stanu infrastruktury należącej do PSG, została przeprowadzona kontrola przyłącza do tego budynku, która nie wykazała żadnych nieprawidłowości ani uchodzenia gazu
- poinformował rzecznik prasowy PSG Artur Michniewicz.
Dodał, że dziś - po wybuchu - Pogotowie Gazowe "sprawdziło bezpośrednio przyłączoną do budynku sieć gazową, przez którą gaz jest dostarczany do kamienicy, nie stwierdzając żadnych uszkodzeń oraz wykluczając uchodzenie gazu".
Na razie nie wiadomo, co było przyczyną wybuchu, ustalą to specjalnie powołani eksperci
- zaznaczył Michniewicz.
Polska Spółka Gazownictwa przypomina, że zgodnie z przepisami administratorzy budynków są zobligowani do przeprowadzania corocznych kontroli wewnętrznych instalacji gazowych. Instalacje te, podobnie jak kuchenki, gazowe podgrzewacze wody - tzw. junkersy oraz inne urządzenia wewnątrz budynków, nie należą do PSG i nie podlegają kontrolom spółki
- podkreślono w komunikacie.
Jak zaznaczył Michniewicz, "przepisy zabraniają korzystania z gazu płynnego, dostarczanego w butlach, jeśli w budynkach istnieje sieć gazowa".
Strażacy będą pracować na miejscu tragicznego zdarzenia do czasu całkowitego odgruzowania. Akcja może potrwać do poniedziałku.
Uruchomiliśmy zbiórkę na pomoc ofiarom zawalonej kamienicy. Pieniądze można przekazać przez https://t.co/TW4lwWXX3R lub przelewem tradycyjnym na konto Caritas Archidiecezji Poznańskiej 87 1600 1084 1846 4045 8000 0001 w tytule wpisując „Kamienica”. pic.twitter.com/D63rgMjMrK
— Caritas Poznań (@CaritasPoznan) 4 marca 2018
Na miejscu są prokuratorzy i wykonują niezbędne czynności. Według prawa, w sytuacji nagłego zdarzenia na miejsce jedzie prokurator i pracuje tam bez konieczności wydania postanowienia o wszczęciu postępowania. Śledztwo w sprawie katastrofy w Poznaniu zostanie wszczęte prawdopodobnie w poniedziałek
– powiedziała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Poznaniu Magdalena Mazur-Prus.