Nowo wybrany marszałek Senatu RP Tomasz Grodzki zadeklarował dzisiaj, że zamierza wybrać się do Senatu amerykańskiego. Po co? Żeby... osobiście podziękować senatorom USA, którzy w piśmie do ówczesnej szefowej rządu Beaty Szydło wyrazili swoje zaniepokojenie sytuacją wokół Trybunału Konstytucyjnego. Stanisław Karczewski (PiS) komentuje: "Wolałbym, żeby zainteresowanie pana marszałka było inne" i polegało "na rozwiązywaniu problemów tutaj".
W liście otwartym trzech senatorów z Johnem McCainem na czele w lutym 2016 roku napisało, że pragną wyrazić "zaniepokojenie działaniami polskiego rządu, które zagrażają niezależności mediów i Trybunału Konstytucyjnego oraz psują wizerunek Polski jako wzorca przemian demokratycznych".
To właśnie za te słowa chce osobiście dziękować marszałek Senatu Tomasz Grodzki, który już dzisiaj zapowiedział, że wybiera się do USA.
Będę próbował umówić się ze spikerem Senatu amerykańskiego
- wyznał na antenie radia RMF FM.
Przypomnę słynny list senatorów Johna McCaina, Dicka Durbina i Bena Cardina, który w początkach bojów o Trybunał Konstytucyjny tutaj wpłynął. I jestem to w swoim sumieniu winien amerykańskiemu Senatowi
- powiedział.
Marszałek przyznał również, że w zanadrzu ma jeszcze wiele zaskakujących pomysłów, w tym - orędzie do Polaków transmitowane w telewizji publicznej.
Tymczasem pomysł zagranicznych wojaży Grodzkiego komentuje Stanisław Karczewski.
Wolałbym, żeby zainteresowanie pana marszałka było inne - na rozwiązywaniu problemów tutaj, nie jeżdżenie za granicę, tylko jednak praca tutaj na miejscu. Po co wyjazd za granicę?
- pyta.
Karczewski dopytywany także na antenie radia RMF FM o pracę Grodzkiego w parlamencie przyznał, że nie zna pana profesora od tej strony, ponieważ "nie był zbyt aktywnym politykiem w poprzedniej kadencji".
Nie był na wszystkich posiedzeniach, miał dosyć dużą nieobecność, absencję. Ale teraz na pewno będzie
- dodał.