„Reprezentujemy ponadpartyjną grupę senatorów, którzy są przyjaciółmi Polski i którzy mają bliskie relacje z amerykańską Polonią. Piszemy do Pani, by wyrazić nasze zaniepokojenie ostatnimi działaniami podjętymi przez polski rząd, które zagrażają niezależności mediów publicznych a także Trybunału Konstytucyjnego. Podważają też rolę Polski jako wzoru demokracji dla innych krajów w regionie, które wciąż przechodzą proces trudnej transformacji. Wzywamy Pani rząd do respektowania podstawowych zasad Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie oraz Unii Europejskiej, w tym szacunku dla demokracji, praw człowieka i rządów prawa, które uczyniły Polskę silnym członkiem demokratycznej wspólnoty i mocnym sojusznikiem USA w samym sercu Europy Środkowej” - napisali Benjamin L. Cardin, Richard J. Durbin oraz John McCain.
Na list odpowiedziała premier Beata Szydło.
Drodzy Przyjaciele Polski, Państwa troska o sprawy Polski jest ważna i cenna. Jednak zainteresowanie i dobra wola amerykańskich polityków nie może przekształcić się w pouczanie i narzucanie działań dotyczących wewnętrznych spraw mojej Ojczyzny
– podkreśliła premier.
Odniosła się też do zarzutów dotyczących Trybunału Konstytucyjnego.Trudno mi sobie wyobrazić, aby politycy z innych krajów, usiłowali dziś włączać się, czy interweniować w tej sprawie. Sytuacja w której zagraniczni politycy próbowaliby pouczać Amerykanów o ich Konstytucji, czy narzucać im swoją wizję rozwiązania wewnętrznego, amerykańskiego sporu politycznego, byłaby dla mnie czymś niezrozumiałym i nieodpowiednim
- stwierdziła.
- dodała Beata Szydło.Chcemy, by szanowano nasze suwerenne decyzje
Chcę wyjaśnić zaistniałe nieporozumienie i przybliżyć Państwu fakty dotyczące działań mojego rządu. Rząd Prawa i Sprawiedliwości, na którego czele stoję, wprowadza zmiany oczekiwane i popierane przez miliony Polaków, którzy na jesieni dali nam mandat do rządzenia
- wyjaśniła premier.
Podkreślała, że żadne z działań jej rządu nie naruszają zasad demokratycznego państwa prawa i zmierzają do naprawy sytuacji, do której doprowadziły poprzednie rządy. Zaznaczyła przy tym, że wprowadzane zmiany „mogą nie podobać się oponentom politycznym”, co jest naturalne w demokratycznym państwie.