Były premier Leszek Miller chyba nie do końca poważnie traktuje Roberta Biedronia i jego nowe ugrupowanie Wiosna. Dziś w RMF FM sugerował, że nazwa wskazuje na sezonowość tej partii. Miller podkreślił też, że nie podjął decyzji ws. ewentualnego powrotu do polityki i startu w wyborach do Parlamentu Europejskiego.
W niedzielę w Warszawie Biedroń zainaugurował działalność swej partii o nazwie "Wiosna". Zapowiedział m.in. powołanie komisji sprawiedliwości i pojednania do rozliczenia tych, którzy łamali konstytucję, odpartyjnienie spółek skarbu państwa, likwidację Rady Mediów Narodowych, przygotowanie ustawy o jawności i zasadach wynagrodzeń w sektorze publicznych oraz wprowadzenie prawa do aborcji na żądanie do 12. tygodnia, likwidację Funduszu Kościelnego, wycofanie religii ze szkół, renegocjację konkordatu, a także zamknięcie kopalni węgla do 2035 r. Według Biedronia wszystkie przedstawione przez niego propozycje będą kosztowały ok. 35 mld zł.
Miller ocenił w poniedziałek w radiu RMF FM, że... Wiosna to partia niekompletna.
"Podczas wystąpienia Biedronia nic nie było o Unii Europejskiej, co jest tym bardziej dziwne, że przecież za chwilę będziemy mieli wybory do Parlamentu Europejskiego. Nic nie było o systemie podatkowym, nic o prawach pracowniczych"
- zauważył polityk.
Miller podkreślił też, że jeśli Robert Biedroń chce być wiarygodny, to szybko powinien podać koszty swojego programu.
"Te 35 mld zł, to marny żart"
- dodał.
Według byłego premiera, Biedroń łatwo wejdzie do Sejmu z wynikiem 10-procentowym.
"Niewiadomą może być wynik do europarlamentu"
- zaznaczył.
Pytany, czy sam będzie startował w wyborach do Parlamentu Europejskiego, Leszek Miller podkreślił, że nie podjął żadnych decyzji.