Gdy na stronie sejmowej opublikowano oświadczenia majątkowe posłów X kadencji, media natychmiast zaczęły prześwietlać skany dokumentów w poszukiwaniu nieprawidłowości czy sensacji. Pisaliśmy o poseł KO Joannie Fabisiak, która 177-metrowy dom w centrum Warszawy wyceniła na ponad 200 tys. Głośno było również o nowo wybranym pośle Franciszku Sterczewskim. Teraz oczy Polaków zwracają się ku Piotrowi Borysowi – prawej ręce Grzegorza Schetyny. Co tym razem poszło nie tak?
Jak podaje tygodnik Wprost, Borys nie wpisał do oświadczenia majątkowego faktu, że zasiada w organie Fundacji Państwo Prawa. Według tygodnika, Borys ma taki obowiązek, ponieważ fundacja prowadzi działalność gospodarczą, a jest on jednym z jej fundatorów i zasiada w Radzie Fundatorów. W artykule Wprost opisuje wątpliwości prawne dotyczące tego zobowiązania, a także działanie samej fundacji.
Sam Borys mówi w rozmowie z Wprost, że Instytut Obywatelski (którego zadaniem było m.in. przygotowywanie ekspertyz prawnych) nie miał osobowości prawnej.
Potrzebowaliśmy podmiotu, który będzie ją miał. Fundację w polskim prawie może założyć tylko osoba fizyczna
- przekonuje.
Czasopismo podaje kwoty, które za eksperckie projekty otrzymywała Fundacja w 2018 r. - wylicza tylko przelewy ponad 11 tys. zł, których było 18. Biuro krajowe PO poinformowało Wprost, że "przelewy dokonane na rzecz fundacji stanowiły zapłatę za ekspertyzy prawne, polityczne, socjologiczne i ekonomiczne”.
Pechowców ze strony „opozycji demokratycznej” w obecnej kadencji było więcej. W ostatnim czasie informowaliśmy o poseł Koalicji Obywatelskiej Joannie Fabisiak, która w oświadczeniu majątkowym za 2018 rok wyceniła swoją nieruchomość zadziwiająco nisko. Według oświadczenia polityk, dom na warszawskich Bielanach o powierzchni 177-metrów kwadratowych wart jest nieco ponad 231 tys. zł. Szybko okazało się, że ostatnia wycena nieruchomości miała miejsce w 1997 roku i od tamtego czasu nie została zaktualizowana.
Kontrowersje w debacie publicznej wzbudził też nowy poseł Platformy Obywatelskiej Franciszek Sterczewski. Jak wynikało z oświadczenia majątkowego za rok 2018, świeżo upieczony polityk nie zarobił ani złotówki. Po kilku dniach zareagował na medialne doniesienia i przyznał, że popełnił błąd. „Nie wiedziałem, że należy uzupełnić dane o 2018 rok” - tłumaczył.